30.11.12

101.

-powinnaś iść do psychiatry.




lekarz rodzinny bez słów rozpoznał. że nieszczęśliwie zakochana pewnie. że na badania wyśle. że tu potrzebny ktoś. i że ktoś zranił.

29.11.12

100.

ładna, okrągła liczba. tu nic nie jest ładne ani okrągłe. wszystko ma ostre końce, którymi się kaleczę. i już chyba przywykłam do tego rodzaju bólu. do zostawiania. do zapominania. o mnie. o chwilach. o momentach, które chcąc nie chcąc zmieniały życie w mniej lub bardziej kolorowe.
serce wolno bije, ono też już zmęczone. odchodzeniem. unikaniem. rady sobie nie daje. do lekarza idzie.
a ciebie to nic. nicanic. nic i ani trochę. a chciałabym, żeby coś. żeby coś i trochę więcej.
głowa też codziennie cierpi. z przemęczenia padam. z niechęci. z braku. a za każdym razem to samo. nie ma się czego złapać. do czego przyczepić. chyba, że do miśka, który schowany przez mamę zniknął gdzieś. ale trzeba go znaleźć. a nie wiem czy chcę. nie wiem czy chcę tyle wspominać znów. tyle cierpieć czy chcę.
myślałam, że to minie. że jak usunę numer, to nie będę pamiętać, żeby sprawdzić czy żółte słoneczko się świeci. czy opis masz znów jakiś dwuznaczny. czy na wyświetlaczu pojawi się komunikat jedna nowa wiadomość. ale nie sprawdzę, nie mam jak.
nie pojawi się, bo żeś tchórz i tyle.
i tyle.

99.

żałowanie.

27.11.12

98.

-chcesz iść na wesele z chłopakiem? (pyta mama)
-a ja mam chłopaka? 
-no nie.
-no właśnie.



odpowiadam i znów się rozpadam. nikogo nie mam.

97.

wady byków często wynikają z ich zalet doprowadzonych do skrajności. aż chce się uwierzyć, że wybuchowy temperament, łatwość popadania w skrajności, silne odczuwanie jest spowodowane tym w jakim okresie roku się urodziłam. myślę, że maj to dobra pora na urodziny nie licząc tego wszystkiego. kolejny dzień olewam obowiązki i siadam przy biurku z kawą, sokiem z kaktusa, holenderskimi ciasteczkami, paluszkami i przyglądam się chusteczkom walającym się po pokoju przypominającymi mi o tym całym smutku, który aż musi znaleźć ujście w łzach i czerwonym nosie. w głośnikach słyszę porcupine tree – heartattack in a layby. ostatnio mam wielkie zapotrzebowanie na wchłanianie każdej nuty z tylu ich piosenek. odprężają mnie. wyobrażam sobie ich w lesie, we mgle, gdzie kurz błyszczy i mieni się. i wszystko jest takie piękne i melancholijne. ten utwór wprowadza mnie w stan jakiegoś transu, z którego trudno się wyrwać. chcę się tego słuchać i słuchać. i zatracać się i zatracać. lighting up a smoke. I've got this feeling inside me. don't feel too good. mylą mi się imiona. chcę powiedzieć jego, a mówię twoje. nie jest to dobre. muszę znowu się przestawić. byłam taką idiotką wierząc, że jesteś taki jakim wydawałeś się być. nic mi po tobie nie zostało, oprócz cieni pod oczami. nie chcę już więcej przez ciebie płakać. nie chcę ciebie więcej. wiem, że to nie byłoby dobre. bo ty nie dajesz mi miłości, nigdy nie dawałeś. nie ty. może tym razem będzie inaczej, może znowu ją dostanę. od kogoś innego. nie ciebie. i chyba nawet nie cierpię już tak bardzo jak wtedy, kiedy wszystkiego co twoje pragnęłam tak mocno. twojego uśmiechu, pocałunku, dotyku. nie chcę już tego od ciebie, rozumiesz? nie chcę od ciebie. od kogo innego chce. do kogo innego chce czuć. kogo innego chce dotknąć. komu innemu mówić. z kim innym marnować minuty. motor window wind. I could do with some fresh air. can't breathe too well.

26.11.12

96.

przechodzę przez piekło codziennie czekając na niemożliwe. chcę cie z powrotem. ale inaczej. nie bądźmy dziećmi tak jak kiedyś. minęło wiele miesięcy odkąd mogłam pozwolić sobie na twój dotyk na mojej skórze. wiele miesięcy odkąd mogłam usłyszeć słowa kocham cię. od kiedy mogłam pozwolić sobie na zapomnienie o wszystkim w twoich ramionach. zrobiłam błąd. ostrzegałeś mnie. nie posłuchałam. jak małe dziecko, gdy zobaczy nową, świecącą, ciekawą zabawkę, zostawia starą, tak ja odeszłam, żeby doświadczyć czegoś nowego i wrócić. mógłbyś powiedzieć, że jeżeli przez pewien czas zależało mi na kimś bardziej to nie mam po co wracać. że stara zabawka wylądowała w koszu, lub została podarowana innemu dziecku. ale proszę, nie mów tego. samolubnie chcę cię z powrotem. chcę cię z powrotem. bardzo. chciwie. koniecznie.

95.

oh, you think you know me? i need you. i need this. i need your touch. you don't know anything, baby.



nie wiem dlaczego chciałam to napisać po angielsku, nic już nie wiem. 

23.11.12

94.

2 miesiące temu, kiedy data przeskoczyła z 22 na 23 leżałam z tobą i wyznawałam ci miłość. a ty całowałeś mnie i przytulałeś jak gdybyś za nic w świecie nie chciał mnie stracić. twój szept tulił mnie do snu, dłoń delikatnie gładziła plecy. nie chciałam, żeby to się skończyło. ty tego nie chciałeś. rozmawialiśmy o przyszłości jak gdyby wszystko było możliwe. jakby nic nam nie stało na drodze do bycia szczęśliwym. a teraz okazało się, że ty byłeś przeszkodą od samego początku. jak to brzmi? może znowu za bardzo chciałam. za bardzo się nastawiałam. jak pech to mój. jak zawsze.


nadal.


19.11.12

93.

dziękuję za uratowanie tego nędznego dnia, przyjacielu. chociaż nadal ledwie stąpam. na dowód mogę pokazać moja zdarte pięty, ponieważ te słowa nie miały być tylko metaforą. zamykam się w pokoju i żyję 'sons of anarchy'. od początku postanowiłam wszystko przeżyć jeszcze raz. ale boli, że główny bohater, to trochę taki ty. boli, że ten w końcu zrozumiał, a ty nie.

18.11.12

92.

nie wiem co jest nie tak. ja po prostu przestałam umieć cieszyć się życiem. znudziła mi się ta cała szopka z radością. nie chce mi się niepotrzebnie wysilać na uśmiech. w którymś momencie pękłam, ale nie mogę sobie przypomnieć, w którym. brakuje mi stałego punktu. brakuje mi kogoś z kim mogę siedzieć godzinami i nic nie mówić, siedzieć wtulona i czuć ciepło tej drugiej osoby. oczywiście, że przyjaciele są. ale to nie o to chodzi. nie o tego rodzaju bliskość mi teraz chodzi. kocham ich, ale to nie tego rodzaju miłości teraz potrzebuję. ciągle spadam i już nie wiem jak się podnieść. a za każdym razem boli coraz bardziej, za każdym razem trudniej się wstaje. i już nawet nie robię tego dla siebie. gdyby ich nie było nie miałabym po co.
chciałabym spojrzeć w twoje oczy i dostrzec w nich to, co jest dostrzegalne w moich, kiedy w nie patrzysz. ale tego nie widzę. chciałabym powiedzieć 'kocham i jestem szczęśliwa'
ale to nie byłaby prawda. chciałabym znaleźć swoje sacrum. 

91.

zniszczyłeś i odszedłeś. dziękuję, bo sama do takiego stanu bym się nie doprowadziła. gratulacje. 

14.11.12

90.

nie mówimy już tym samym językiem. w ogóle nie mówimy. zanikamy. nadajemy tylko czasami słabe sygnały, że jeszcze żyjemy. nie tego chcę. zależy ci na mnie na tyle, żeby mnie zawrócić z mojej wędrówki do miejsca, do którego nieświadomie zmierzam od samego początku? widziałam dziś miliony żółtych, rozszerzonych źrenic. patrzyły się na mnie, a ja widziałam w nich nienawiść. one nianawidziły mnie i nie mogłam uciec, nie moglam się schować. były też po drugiej stronie, chociaż nie powinny. wiesz co to było? kwiaty na pościeli. tak wszystko się przeobraża. wcale nie jest lepiej. i nie będzie.

13.11.12

89.

rogucki po raz kolejny wyciska mi łzy. naprawdę myślałam, że może się uda. ale jak to w moim życiu bywa - byłam zastępstwem. kimś, do kogo można wracać i odchodzić. kimś, z kim się nie jest, ale się bywa. dławi mnie tlen.

12.11.12

88.

1. porozmawiać z tobą, szczerze powiedzieć co mi leży na sercu, wylać wszystkie żale, pocałować z nienawiści i miłości. 2. porozmawiać z tobą (nie tobą, tobą), przeprosić, usiąść, zapalić, poprzebywać, bo nie chcę się przyznać, ale brakuje mi tego wszystkiego. 3. porozmawiać z tobą (nie tobą i tobą, tobą), wyjaśnić sobie wszystko. 4. stracić. 5. zawalczyć. 6. przegrać. 7. rozpaczać. 8. kochać. 9. zastanowić się. 10. zakończyć/zacząć.

87.

i to nie jest tak, że nie chcę. nie jest też tak, że chcę na pewno. utknęłam gdzieś między decyzjami i nie mogę się ruszyć. wiesz jak to jest kiedy nie możesz się zdecydować, aż wszystko narasta i zgniata cie. w końcu wybuchasz i burzysz mury, ale burzysz też wszystko inne.

11.11.12

86.

sobota zygzakiem odeszła. niedziela z uśmiechem powitana po raz pierwszy odkąd wpoiłam sobie, że bez ciebie nie będzie dobrze. ale żyję. ciebie nie ma, a ja żyję. brawo dla mnie - powykręcanej z tęsknoty. 

7.11.12

85.

spowolnione rozumowanie, luki w pamięci, drobne epizody świadczące o chorobie psychicznej. taką przyszło mi cenę płacić za chwilę radości. i chyba chce się pogodzić.

5.11.12

84.

teraz już wiem. wyrzuciłeś mnie z siebie całkowicie. a ja czepiam się rękami i nogami, żeby tam pozostać. żałosny ze mnie, spragniony insekt. dlaczego zawsze muszę się uzależnić? dlaczego nie umiem pozostać przy zdrowych zmysłach? brakuje mi wszystkiego. 

4.11.12

83.

i mocniej zanim stracę oddech, napiąć się, wypełnić ogniem. zmieniam w żywą się pochodnię. mocniej żyję, czuję mocniej pragnę, ale więcej płacę, płonie wszystko czego dotknę. do kieszeni ładuję cały strach, ból, rozgoryczenie. z nadzieją, że zapomnę je wyciągnąć do prania i się spiorą i nie będzie można nic z nich odczytać. nikt się nie dowie znajdując później ten list w kieszeni. i będzie, że próbowałam. próbowałam powiedzieć co mnie boli, co zniża mnie do poziomu mchu, co sprawia, że chce zniknąć jak zeszłoroczny śnieg. nikt nie potrzebuje kolejnego marudzenia, narzekania, istnienia. z każdym dniem wysuwam się naprzód do końca. nawet sama nie potrafię tego pojąć. jak ma to zrobić ktoś inny? jak ma mi pomóc? maybe there won’t be happy endings, but now when I can breathe, when I can still feel the wind. maybe you don’t have to explain to me, just let me be in wonder in this concept of things. trzeba znaleźć powód, dotrzeć do początku tego stanu. nie pamiętam początku, był zbyt dawno. wspomnienie się zatarło, zapomniane odeszło, wyparte przez inne coraz to bardziej pozbawione barw poddało się. i kiedy słyszę, że będzie lepiej - nie wierzę. rzygam radością cudzych oczu. nie rozumiem już szczerych uśmiechów. niewydane pieniądze na koncie, niewydane pieniądze na pks, niewydane spojrzenia oddania. nie odwzajemnienie boli, wiesz. i każda dobra chwila traci znaczenie, kiedy wieczór cie dopada. kiedy przemyślenia znów niszczą ci psychikę. kiedy tylko marzysz o dość dobrym powodzie. i przyjaciele cie trzymają tutaj, w tym miejscu, w którym sam nie chcesz być. ale jesteś, dla nich. żebyś mógł widzieć ich twarze, śmiejące się z żartów, które tylko wy rozumiecie, gotujące makaron ze szpinakiem, siedzące na molo popijające tanie piwo, odpalające kolejne papierosy. ty sam raczysz się czymś więcej, bo dla ciebie to za mało, niewystarczająco. chcesz coś przeżyć, zapomnieć, wczuć się w swoją paranoję, którą codziennie żyjesz. zapach się ulotnił, oto ogień strawił w nocy wszystko. sterta serc, pogorzelisko. a twoje niebieskie oczy, blond włosy i pełne usta wcale nie pomagają. twoje spojrzenie, z którego nie mogę odczytać miłości wcale nie pomaga. twoje unikanie moich uczuć wcale nie pomagają. twój brak odpowiedzialności za to, co oswoiłeś wcale nie pomaga. nic nie pomaga. odwracanie wzroku od tragedii. nie ma kontroli, nie ma części stałych. ciszą potrafisz zabić. ciszą dobijam się. rozgoryczenie wokół. przez moje intensywne wspominanie na ścianach można nawet zobaczyć niektóre fragmenty, w mojej głowie są tak intensywne, że wszędzie to widzę, wszędzie to czuję. nie zdołam uciec. a konsekwencje? nie radzę sobie z niczym. poprzewracało mi się w głowie i nie zdołasz z powrotem poskładać wszystkiego w całość. zawsze zostanie ślad. nie ważne jak bardzo byś tego pragnął. zresztą i tak nie będziesz. zostawiłeś mnie z tym spojrzeniem. powinnam czekać na jutro, ale nie chcę jutra. będę musiała udawać, że wszystko jest w porządku. będę musiała zamówić kolejną maskę, ta którą mam teraz zaczyna się psuć. będę musiała udawać, że przejmuję się ocenami, że to dla mnie bardzo ważne, żeby w tym roku dobrze wypaść. a wiesz co jest dla mnie ważne? to żebym miała stabilizacje. płaszczyzne, która nie będzie zachwiana, która nie pęknie i na której zmieszcze się też ja, nie tylko wy. from time to time I lie. you know I do. from time to time I'm there. then I cry. then I want to die. ciekawie i barwnie przedstawia się moja przyszłość, ponieważ wszyscy będziemy kiedyś szczęśliwi. tak bardzo nie wierzę w to, co przed chwilą napisałam. widzę czarną plamę, a nie świetlaną przyszłość. jestem przerażona. to jest najgorsze - sama w siebie nie wierzę, sama nie wiem, co zrobię za minutę. when I'm there I want to die. baby please don't ask me why. when I'm there I feel so safe. that's the only way. 

3.11.12

82.

dobry opierdol zawsze w cenie. tak poza tym to chyba znowu się nie doczekam. nie umiem sobie nawet w głowie poukładać tego, co zamierzam powiedzieć. serce mi bije, żołądek się ściska. myśli próbuję zabijać czytaniem, ale zdarza się, że muszę czytać jeden tekst kilka razy, bo za nic nie wiem, co właśnie przeczytałam. nie sądziłam, że nawet jak Cie nie ma to potrafisz wzbudzać we mnie takie emocje. stoję na przegranej pozycji od samego początku. kiedy to przez zdradzanie sobie różnych rzeczy, lekkich rozmowach o rzeczach nieistniejących, sekundowych dotyków, które mogły sprawiać wrażenie, że w ogóle nie miały miejsca, ale czułam na sobie ten dotyk jeszcze długo, ale tego już nie wiesz. i nie dowiesz się. od początku nie chciałeś miłości. nie chciałeś miłości. to co ja tu nadal robię?

81.

dławię się niedorzecznością sytuacji. 

1.11.12

80.

dałam broń do ręki i jak głupia patrzyłam z niedowierzaniem jak kula przechodzi przez serce zostawiając plamę na koszulce. strużka niepotrzebnego odczuwania.

79.

'Seems like it was yesterday when I saw your face
You told me how proud you were, but I walked away
If only I knew what I know today
I would hold you in my arms
I would take the pain away
Thank you for all you've done
Forgive all your mistakes
There's nothing I wouldn't do
To hear your voice again
Sometimes I wanna call you
But I know you won't be there
I'm sorry for blaming you
For everything I just couldn't do
And I've hurt myself by hurting you
Some days I feel broke inside but I won't admit
Sometimes I just wanna hide 'cause it's you I miss
And it's so hard to say goodbye
When it comes to these rules.
Would you tell me I was wrong?
Would you help me understand?
Are you looking down upon me?
Are you proud of who I am?
There's nothing I wouldn't do
To have just one more chance
To look into your eyes
And see you looking back
I'm sorry for blaming you
For everything I just couldn't do
And I've hurt myself
If I had just one more day
I would tell you how much that I've missed you
Since you've been away
it's dangerous
It's so out of line
To try and turn back time
I'm sorry for blaming you
For everything I just couldn't do
And I've hurt myself by hurting you'

brakuje.