23.4.14

235.

I czarny to mój ulubiony kolor, ale jednemu ustępuje miejsca. Wielkim ale jest to, że musi on występować tylko pod jedną postacią. 

14.4.14

234.

Trwam w ciężkim do opisania stanie. Wmawiania sobie, że chcę, żeby było dobrze a z przyzwyczajenia dążę do destrukcji. Zabijam Cię nieustannie. To się nie zmieni. Ja się nie zmienię. Musiałam sobie powtarzać 'nie rozpłacz się w autobusie pełnym ludzi'. A już było dobrze, chyba po prostu ja też mam swoją truciznę. I niszczy mnie już nie pierwszy raz, a i na pewno nie ostatni.
Słucham tych samych piosenek co kilka wiosen temu i czuję się jak kilka wiosen temu.
I tak myślałam, że ze mną nie da się długo być szczęśliwym.

3.4.14

232.

Znów te wieczory jak kiedyś, znowu najchętniej gdzieś bym uciekła. Najchętniej od siebie bym uciekła. W inne ciało, inny umysł, inne wspomnienia, inne pragnienia. Gdzieś, żeby już było spokojnie, dobrze i ciepło. Żebym dawała sobie radę bez ogrzewania przez kogokolwiek. Żebym dawała sobie rade sama. Posiedziałabym sobie gdzieś nad wodą, jak najdalej. Pewnie próbowałabym się uspokoić, spróbować o tym nie myśleć. Wypuszczając to zło gdzieś z oddechem, gdzieś z kolejnym biciem serca.
Utknęłam w miejscu, na zawsze już.