19.6.14

243.

Moje szczęście pojawia się wraz z Twoim uśmiechem, a znika z pocałunkiem na pożegnanie. A tyle w nim emocji i tęsknienia. Tyle mnie wtedy zabierasz, że ledwo wchodzę po schodach do domu. Na szczęście oddajesz mi wszystko następnego dnia. Z nawiązką.

16.6.14

242. T.M.

Piątek 13 naprawdę się postarał. Od dawna nic mnie tak nie zdołowało. Lata czekania i nadzieja, która prysła tak szybko jak spadała ta przeklęta scena. Instynktownie uciekłam, a teraz jest jeszcze gorzej. Czemu akurat mi się musiało zdarzyć coś takiego? Wszystko na mnie spada. I przygniata. Czemu więc nie rusztowania i reflektory, prawda?
Nie mogę powstrzymać łez. So let me just end how I was gonna begin.
Don't waste your time waiting. Wracaj niedługo, proszę.

6.6.14

241.

Uratował mnie wczoraj los. Uratował krzyk. A mógłby on brzmieć całkowicie inaczej. Mógłby brzmieć rozpaczliwie, jakby było po wszystkim. A jednak jestem, kolejny dzień do przeżycia.