15.2.14

220.

Mam ochotę rozerwać sobie skórę i sprawić, żeby to całe zło, które we mnie siedzi wylało się i wreszcie przestało mnie zalewać od środka. Żeby z nim wypłynęło to, co we mnie najgorsze. Żebym w końcu mogła być dobrym człowiekiem, nie takim, który rani tych, których kocha a przy tym się uśmiecha, choć wie, że to złe. Nie takim, który udaje, że wszystko jest w porządku, kiedy nie jest.
Niedługo cała się zepsuje. Będę jedną, wielką hipokrytką. Staram się, lecz jest tylko coraz gorzej. Nie przejmuję się tym, że robię coś źle dopóki mnie to bawi. Dopóki mnie to nie rani. A może ranię innych, bo nie chcę być przez tą, która będzie cierpieć? Może tak zapobiegam kolejnemu zawodowi. Może czuję, że atak jest najlepszą obroną. Tylko gdzie mnie to zaprowadzi?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz