31.3.19

294.

Wychodzę z założenia, że jeżeli wszystko jest dobrze to nie ma o czym pisać. Może błędnie, może odczytujesz wtedy przeglądając bloga, że u mnie ciągle źle.
Jest dobrze. Coś zaskoczyło, coś kompletnie zmieniło mi nastawienie do życia. Już prawie rok temu. Już prawie rok czuję się dobrze, a zawdzięczam to sobie. Czyli nikt nie przyjdzie i nikt mi tego nie zabierze
odchodząc.

4.7.18

293.

To niepokojące jak bardzo można zapomnieć jak żyć. Jak czuć się dobrze. I jakie to cudowne uczucie kiedy znowu sobie przypomnisz. Kiedy nagle uderzy w Ciebie ta radość tak dobrze skrywana od lat.
Kiedy zaczniesz oddychać tym samym powietrzem, ale w inny sposób, bo już nie walczysz o oddech, bo już oddychasz spokojnie.

21.5.17

292.

Znam osobę, która znaczy dla mnie wszystko, bez której nie ma nic. Bez której nie chciałabym mieć wszystkiego. Bo ta osoba jest tym wszystkim. Bez niej i tak zostałabym z niczym.

14.8.16

290.

Nie mam już za bardzo zmartwień. Nie mam już wielkich problemów. Nie mam już nad czym rozpaczać. Nie mam po kim rozpaczać. Jestem już spokojna. Nareszcie spokojna.

29.1.16

289.

Mówią, że żaden artysta nigdy nie jest w "dobrym miejscu", cóż ja na pewno teraz w takim nie jestem. Chyba stworzę arcydzieło. To dopiero będzie dramat.

30.11.15

287.

2:04
Zamiast spać, siedzę w oknie i patrzę na deszcz. 
Nie ma żywej duszy na dworze.
Nie ma żywej duszy w tym pokoju. 

27.10.15

286.

Nie jestem niczyją zabawką. Nie jestem pobaw się, zapomnij, pobaw się. To Ty zapomnij, że ujdzie Ci to płazem.
Jestem nową osobą. Jestem na dobrej drodze. Wzięłam się za siebie, za swoją psychikę i udało mi się zmienić myślenie. Uda mi się i za parę lat co niektórzy pożałują swoich wyborów. Będzie za późno.

6.10.15

285.

Ostatnie dni przy Honeymoon. Schodzą mi klapki z oczu. Piszę książkę. Piję wino i w sumie w tej sekundzie nie jest aż tak strasznie, będzie jak zejdzie efekt alkoholu i obudzę się (znowu) sama.

18.8.15

283.

Przez moją głowę przewijają się piękne myśli. Poradzę sobie z tym, już będzie dobrze. Poszłabym i nigdy nie wróciła.














Przez jej głowę przewijają się czarne myśli. Myśli, że to jedyne rozwiązanie. Poszłaby i nigdy nie wróciła.

5.8.15

281.

Rzadko tu zaglądam, boję się tu cokolwiek napisać. Już nie jest jak kiedyś, mimo że czasami myślę co mam do stracenia? to i tak coś mnie hamuje. Co tydzień staram się zacząć życie od nowa, pod koniec tygodnia zawsze tracę zapał. Skończy się sierpień i zobaczymy czy wytrwam. Wrzesień mnie przeraża, przerasta.

14.7.15

280.

Nie wierzę w ludzi. Jak mogą nie czuć, że topią się w egoizmie, we własnej dwulicowości. Jak to możliwe, że jeszcze jakoś łapią powietrze.
Ocknęłam się za późno, ale lepsze to niż wcale.
I zacznę sobie nowe życie gdzieś tam, gdzie fajny pub z hamakami i pyszne zapiekanki za 5zł.

2.7.15

279.

Poniedziałek był takim oderwaniem od rzeczywistości jakiego potrzebowałam. Drugi dzień w tym roku, w którym czułam się szczęśliwa. Zaczął się lipiec, 2 dni do tej pory to kiepski wynik, lecz postaram się o więcej takich chwil.
Wracam też do książki. Muszę skończyć ją pisać.

13.6.15

278.

Już nawet nie potrafię udawać, że wszystko jest ok. Wczorajsza ja ledwo przeżyła. Niemożliwy ucisk emocjonalny na klatkę piersiową i jedna osoba do pomocy.
Snuję się jak duch po domu, wychodzę poprzytulać kota i wracam. Ciągle zaspana, zmęczona, zniechęcona, nie do życia.
'Running from yourself, it will never change'
Chociaż, żeby były okazje, aby to zmienić, ale nie ma. Po prostu kurwa nie ma.
'Give us a little love, we never had enough.' 

4.6.15

276.

Napisałam Ci kolejny list, napiszę do wszystkich. Będą wiedzieć. Może zrozumieją.
Od 11 dni, dziś w końcu byłam zdana sama na siebie. Kiedy przez te dni wydawało mi się, że może jednak to zakopie, może zgnije, rozłoży się, tak teraz znowu w to nie wierzę. Ani trochę. Nic a nic.
Chce mi się krzyczeć, a tylko wydobywa się szloch. Chce mi się powiedzieć to wszystko, lecz paraliżuje mnie strach. Myślę a może jednak nie warto tego tak przekreślać, a może, a jeśli. Nie chcę też kolejny raz wyjść na idiotkę, nie chce kolejny raz na własne życzenie doprowadzać się do tego beznadziejnego stanu. Myślę, że to mnie powstrzymuje, że tym razem bym przez to nie przeszła. Teraz trwam odtwarzając swoje życie w marnej jakości, ale przynajmniej program nadal jest emitowany.
Gdy podejmę ten głupi, nieprzemyślany krok, pewnie zdejmą go z anteny.

10.5.15

274.

Nie, nie czytajcie tego posta. Nie stać mnie dziś nawet na kreatywność, hej.










I co mam Ci powiedzieć, żebyś zareagował tak jak chcę?
Dni mijają mi bezsensownie, tylko sobie uciekam od puszki do butelki, zawsze to jakieś urozmaicenie w tym jakże ciekawym momencie mojego życia. Zamknę się w pokoju na zawsze, albo wyjadę gdzieś i nikt ze znajomych mnie nie znajdzie. I tak nikt by się nie przejął.
Może mi dopierdol jeszcze, kolego.

30.4.15

273.

Czuję jak wariuje. Malutkie cząsteczki szaleństwa przemykają boleśnie w moim ciele. Wyginają je. Poruszają, nie mogę tego powstrzymać. Drobinki pod skórą, chciałabym je jakoś wyrwać, wypuścić, ale nie mogę.
Śmieje się.
Nie.
Bo płacze.
A nie, jednak się śmieje.
A może jednocześnie, czemu nie.
Śmiesznie,
Wcale nie.
Zamknij się już i ogarnij.

24.3.15

270.

Jestem jak ta ćma, która leci do światła, mimo że się poparzy. Z tą różnicą, że ja zdaję sobie z tego sprawę, może jestem po prostu głupia, może zbyt słaba.

16.3.15

269.

Gubię się gdzieś pomiędzy zeszytami i książkami. Przynajmniej moja głowa jest zajęta. Przynajmniej się nie zastanawiam, nie analizuje.
Zachowuję się inaczej, bo tak chcę. Bo chcę być w końcu sobą. Szkoda, że nie każdy może to zaakceptować. Powszechnie akceptowane zachowania u innych u mnie są tępione. Czemu? Aż tak bardzo przejmujesz się za mnie? Przestań. Mam tego dość.
Mogę sama decydować o tym o kogo i o co będę się martwić. Daj sobie spokój.


Nie bój się patrzeć mi w oczy. Nie bój się niczego, ktoś musi być bardziej odważny ode mnie.

23.2.15

266.

Już na zawsze jestem czyjaś. Na zawsze nieswoja.
Jakie to dziwne patrzeć w pustą przestrzeń, a widzieć w głowie tyle rzeczy. Jakie to dziwne siedzieć samemu, a słyszeć tyle głosów.
Nie potrafię zapanować już nawet nad własnym ciałem.
Uspokój się!
Nie powinno się tak wariować przez jeden narząd.

2.2.15

264.

Nie tak znowu powoli mam tego wszystkiego dosyć. Gdzieś tam po którymś z kolei podniesionym głosie straciłam równowagę. Chwieje się kiedy to robisz. Czemu chcesz sprawić, żebym upadła?

21.1.15

263.

Jak łatwo udowodnić, że słowa ranią bardziej, ale kochanie, to jeszcze nic takiego. Mówiłeś gorsze rzeczy.

19.1.15

262.

Najlepszym uczuciem, gdy budzisz się z koszmaru jest fakt, że był to tylko sen. A co czuć kiedy wiesz, że to mogłoby być prawdą, że jest.  Że gdy tylko bym spróbowała, tak właśnie by się to skończyło.
Dlaczego nie mogę budzić się kilka chwil przed?

30.12.14

259.

Wreszcie. Długo wyczekiwana konfrontacja. Długo wyczekiwane zrzucenie ciężaru na kogoś, kto naprawdę powinien go nosić.

14.12.14

258.

Why do you make it hard to love you? Ostatnio stres mnie zjadał. Zostało trochę włosów i smutek. Z kolejnej rzeczy musiałam zrezygnować.

7.12.14

256.

Byłeś tam taki kruchy. Wystarczył moment i wszystko pękło kolejny raz. Znowu umierałam, znowu zostałam sama. 
Potem się obudziłam. Potem nie mogłam żyć.

29.10.14

255.

Wczoraj znowu trochę odwiedziłam na tym blogu miesiące zakazane. Trochę poumierałam. Znowu coś pękło zwłaszcza przy akompaniamencie piosenek, których wtedy słuchałam. Masz rację, to nie jest do wyleczenia. To jest częścią mnie, to mnie ukształtowało. To zostanie.
Co jakiś czas będę dławić się łzami, będzie mi pękało serce, a Ty będziesz je sklejał swoją obecnością, bo nic innego nie pomaga.



edit. +
Przed chwilą znalazłam piosnkę idealną, będzie ona moją tajemnicą.

19.10.14

254.

03:39 nie mogę dalej spać odkąd się obudziłam. Śmieszne, bo w życiu nie mogę się obudzić odkąd zasnęłam. 

14.10.14

253.

Boję się mówić o uczuciach od kiedy te prawie mnie zabiły. Szczególnie tu. Już nie czuję się tutaj bezpiecznie. Uważam na to, o czym piszę. Nie powinno tak być. Kiedyś tak nie było.
Dopóki ktoś nie był taki bezczelny, żeby za wszelką cenę zdobyć adres, a potem rozdać. Dziękuję. Przerzucam się na czarny zeszyt, w którym już zapisałam co najmniej 3 razy tyle co tu, a to tylko dzisiejszy dzień. I'm done with your bittersweet, bittersweet tragedy. It's no fun, when I'm sitting all alone.

13.10.14

252.

Powtarzają się pewne niepokojące zachowania. Bo wszystko się powtarza. Bo serce wciąż to samo. 

30.9.14

250.

Kładę się spać o tych młodych porach. Ostatnio straszliwie mnie wszystko męczy. Wykańcza. Zniechęca. To, że po powrocie do domu moim jedynym przyjacielem jest laptop. Że jedyną osobą z jaką mogę porozmawiać na żywo jestem ja sama. Jedynym do czego się można przytulić to kot. I kochać trzeba tak na odległość. To najbardziej męczy. 
Wszystko jest tak nagromadzone, że czuję jakbym miała to zwymiotować. Najadam się smutkiem. Tęsknotą. 

29.9.14

249.

Powracam do starych środków? Na jak długo wystarczą zanim mnie zniszczą?
Moje ciało jest takie ciężkie, ale za to lekka dusza. Zamykam oczy i pośród wirowania mogę dostrzec swoje lęki. To są słowa, to odchodzący Ty. To ja w strugach deszczu, to ja na ciemnej ulicy, to ja rozpaczliwie łapiąca Twoją rękę. To ja słuchająca, że wcale nie kochasz.

14.9.14

247.

Sweeteyes I already miss you. And you only just walked out the door. I nawet będąc w Twoich ramionach miałam wrażenie, że już odjechałeś. Nawdychałam się Ciebie, miłości, ale to chyba nie wystarczy. Potrzebuję Cię za bardzo. Will you love me when the chips are down? Could you love me when the world is crashing all around? Minęło dopiero kilka godzin, a odczuwam je jak wieczność. Czas mi bez Ciebie zwalnia. Brzydnie.

11.9.14

246.

Masz rację. Boję się nawet słowa szczęście. Boję się, bo źle mi się kojarzy. Bo po prostu trudno w nie uwierzyć. Trudno uwierzyć, że można być szczęśliwym i nie zostać zranionym. A ja już nie chcę być zraniona. Nie chcę powtórki. I myślisz, że ja specjalnie, że sobie nie pozwalam, ale to nie ja nad tym panuje. To mi się wyrobiło z czasem. Gdzieś zaczynając od jesteś nieziemska, a kończąc po prostu na znikaniu. Na odstawianiu.
To moje wnętrze się boi, bo nie zna słowa szczęścia, którego nie łączy się ze słowem rozczarowanie.
I naprawdę, nie myśl sobie, że ja specjalnie, że z rozmysłem. Ja tak mam, to moja obrona. I ciężko mi uwierzyć, po prostu ciężko mi uwierzyć w szczęście, które może trwać dłużej niż kilka chwil.

18.8.14

245.

Odcinam się przy Orange is the new black, ale pozostaje przy zdaniu, że black is the new black. Praktycznie wszystko u mnie jest teraz black i czuję się tak jak wtedy, gdy byłam mała i nawet malowałam tylko czarnymi kredkami i mazakami. Tylko co jest wewnątrz mnie? Czy to też jest czarne? Strzelam, że tak. Że już dawno.
Chyba już wiem w czym problem. Chyba wiem dlaczego ostatnio nie mogę zasnąć i cudem jest to, że nie rozlewam nic z trzymanego kubka. Że jedno zdanie muszę poprawiać w dwóch miejscach, bo palce żyją własnym życiem.
Chyba się boję, że to znowu powróci. Że tylko to zakryłam, że nie wyleczyłam do końca. Zajęłam się szczęściem, a tamto pozostało i tylko czeka. Nie chcę powtórki. jestem teraz na to za słaba. Nie powinno tak być, ale to szczęście osłabia. Oślepia, ogłusza. Sprawia, że zapominasz o wszystkim. A co jeśli zniknie?
To wszystko tam rosło przez cały ten czas. Co jeśli zaatakowałoby teraz?
Nie chcę, żebyś był moim złotym strzałem.

8.8.14

244.

Kto by przypuszczał, że na zawsze okaże się na chwilę, a takie niespodziewane zostanie na dłużej?
Odnalazłam mój lek na wszystko i boję się, że zostanie wycofany z produkcji. Producent zapewniał mi wieczność, ale wieczność to pojęcie względne. Nie dla wszystkich znaczy to samo. Mam nadzieję, że dla nas jednak tak. Nie wytrzymałabym i bez Ciebie. Bez Ciebie tylko bym nie wytrzymała. Aż.
Kocham Cię kochać i kocham, że kochasz. Nareszcie.

19.6.14

243.

Moje szczęście pojawia się wraz z Twoim uśmiechem, a znika z pocałunkiem na pożegnanie. A tyle w nim emocji i tęsknienia. Tyle mnie wtedy zabierasz, że ledwo wchodzę po schodach do domu. Na szczęście oddajesz mi wszystko następnego dnia. Z nawiązką.

16.6.14

242. T.M.

Piątek 13 naprawdę się postarał. Od dawna nic mnie tak nie zdołowało. Lata czekania i nadzieja, która prysła tak szybko jak spadała ta przeklęta scena. Instynktownie uciekłam, a teraz jest jeszcze gorzej. Czemu akurat mi się musiało zdarzyć coś takiego? Wszystko na mnie spada. I przygniata. Czemu więc nie rusztowania i reflektory, prawda?
Nie mogę powstrzymać łez. So let me just end how I was gonna begin.
Don't waste your time waiting. Wracaj niedługo, proszę.

6.6.14

241.

Uratował mnie wczoraj los. Uratował krzyk. A mógłby on brzmieć całkowicie inaczej. Mógłby brzmieć rozpaczliwie, jakby było po wszystkim. A jednak jestem, kolejny dzień do przeżycia.

27.5.14

240.

Dlaczego kiedy próbuję się ogarnąć wychodzi na to, że jestem jeszcze gorsza? Może przestanę mówić, a może patrzeć, a może w ogóle przestanę sobie być. Tam, gdzie powinno być wsparcie jest wyparcie. Gdzie powinno być zrozumienie i akceptacja jest odrzucenie. To wcale nie pomaga, a przecież nie jestem gorsza niż Wy, zastanówcie się.

3.5.14

236.

Niedobrze mi. Chcę zwymiotować te wszystkie niedopowiedzenia, kłótnie, tą całą nienawiść. Chcę kogoś kto zawsze i wszędzie, a już chyba nie mam.

23.4.14

235.

I czarny to mój ulubiony kolor, ale jednemu ustępuje miejsca. Wielkim ale jest to, że musi on występować tylko pod jedną postacią. 

14.4.14

234.

Trwam w ciężkim do opisania stanie. Wmawiania sobie, że chcę, żeby było dobrze a z przyzwyczajenia dążę do destrukcji. Zabijam Cię nieustannie. To się nie zmieni. Ja się nie zmienię. Musiałam sobie powtarzać 'nie rozpłacz się w autobusie pełnym ludzi'. A już było dobrze, chyba po prostu ja też mam swoją truciznę. I niszczy mnie już nie pierwszy raz, a i na pewno nie ostatni.
Słucham tych samych piosenek co kilka wiosen temu i czuję się jak kilka wiosen temu.
I tak myślałam, że ze mną nie da się długo być szczęśliwym.

3.4.14

232.

Znów te wieczory jak kiedyś, znowu najchętniej gdzieś bym uciekła. Najchętniej od siebie bym uciekła. W inne ciało, inny umysł, inne wspomnienia, inne pragnienia. Gdzieś, żeby już było spokojnie, dobrze i ciepło. Żebym dawała sobie radę bez ogrzewania przez kogokolwiek. Żebym dawała sobie rade sama. Posiedziałabym sobie gdzieś nad wodą, jak najdalej. Pewnie próbowałabym się uspokoić, spróbować o tym nie myśleć. Wypuszczając to zło gdzieś z oddechem, gdzieś z kolejnym biciem serca.
Utknęłam w miejscu, na zawsze już.

6.3.14

228.

Znowu uciekłam. Znowu skazałam się na samą siebie, ale przynajmniej więcej Cię nie skrzywdzę. Mam nadzieję.
Nie mogę spać, mimo że ciało jest wykończone po ćwiczeniach jednych, drugich to w środku wszystko we mnie chodzi. Maszyna odpowiadająca za wspomnienia działa na pełnych obrotach. Nie mogę jej zatrzymać. Nie umiem.
I znowu uciekłam.
Znowu uciekłam.

21.2.14

224.

Gubię się. Jak ponad rok temu. A myślałam, że mam to za sobą. Może nie nauczyłam się kochać w taki sposób jak reszta. Na pewno.

19.2.14

223.

Desperacko ratuję sobie humor żartując o własnym nieszczęściu.

222.

Obijam się o ściany próbując zgadnąć, któremu mogę zaufać. W końcu wybieram. Wydaje się miły, spokojny, dobra dusza. Po prostu. Więc kieruję się w jego stronę z nadzieją, że to przetrwam. Że to nie jest ten, który mnie zniszczy. Idę i napotykam tym samym śmierć. Przychodzą mi do głowy najbardziej tandetne słowa jakie mogłabym usłyszeć - pozory mylą. Nie tylko w śnie było mi dane się o tym przekonać.

18.2.14

221.

Tego się nie spodziewałam. A myślałam, że ja jestem najgorszą osoba jaką znam. Gettin' married to the devil, you can hear the wedding bells. Koniec z miękkim sercem, z elastycznym zaufaniem i koniec z resztkami wiary.

15.2.14

220.

Mam ochotę rozerwać sobie skórę i sprawić, żeby to całe zło, które we mnie siedzi wylało się i wreszcie przestało mnie zalewać od środka. Żeby z nim wypłynęło to, co we mnie najgorsze. Żebym w końcu mogła być dobrym człowiekiem, nie takim, który rani tych, których kocha a przy tym się uśmiecha, choć wie, że to złe. Nie takim, który udaje, że wszystko jest w porządku, kiedy nie jest.
Niedługo cała się zepsuje. Będę jedną, wielką hipokrytką. Staram się, lecz jest tylko coraz gorzej. Nie przejmuję się tym, że robię coś źle dopóki mnie to bawi. Dopóki mnie to nie rani. A może ranię innych, bo nie chcę być przez tą, która będzie cierpieć? Może tak zapobiegam kolejnemu zawodowi. Może czuję, że atak jest najlepszą obroną. Tylko gdzie mnie to zaprowadzi?

14.2.14

219.

Zaskakuję samą siebie. Jak bardzo mogę się jeszcze zatracić w swoim wyimaginowanym świecie? Bez reguł, bez odpowiedzialności. Chwilowy świat.

11.2.14

218.

Jednak nie potrafię tego zignorować. Jednak nie umiem przejść obojętnie. Przeliczyłam się i teraz to mnie zżera od środka. Już niedługo przyjdzie do Ciebie.

4.2.14

217.

Złość kipi mi na klawiaturę, a ból znowu zaopiekował się sercem. Gdyby mi na niczym nie zależało nie odczuwałabym tego, co teraz odczuwam. Nie chciałabym sobie wyrwać wszystkich włosów z głowy i zerwać skóry z ciała. Nie chciałabym płakać. Wyrzekłam się dla kogoś samotności. Wyrzekłam się z miłości. Okazuje się, że wcale nie zauważył. Że się nie skupił na dostrzeganiu. Ja tego już nie pokażę, skoro do tej pory nie zauważył to już tego nie zrobi. A to najcenniejsze co poświęciłam, to była moja skorupa.

1.2.14

216.

Nigdy więcej nie tknę starych postów. Mogę tu pisać, ale nie czytać. Samo to może sprawić, że znów się rozpadnę. Nikt tego nie chce.
Prawda?

27.1.14

214.

Balansuje w przekonaniu, że panuję nad tym. A tak poza tym to w głowie  mam najbardziej psychodeliczne obrazy jakie kiedykolwiek widziałam. I składają się w mój cały świat zamknięty w śnieżnej kuli, którą codziennie przemierzam i sprawdzam czy jest szczelna. Przyda się dodatkowa ochrona jeśli już tu jesteś.

20.1.14

213.

Może już nie jestem trucizną, ale za to ostrym bólem w Twojej klatce piersiowej. Jestem Twoją chorobą, czymś co powinno się wyciąć, ale już jest za późno. Zagnieździłam się i lepiej nie ryzykować. Ale będę się rozrastać, wiesz. Chyba jesteś masochistą.

19.1.14

212.

Słucham CC. I jedno zdanie jest ponad resztą. Child I will hurt you. I tylko błagam, żeby to się nie okazało prorocze. Nie chcę więcej być trucizną. Najłatwiej przychodzi mi być Twoim uzależnieniem. I niech na tym się skończy, bo to nie musi być złe.

13.1.14

211.

I nie powinieneś słuchać. Powinieneś patrzeć. I tak będę bała się mówić. I tak będę bawić się bransoletkami. I tak będę uciekać. Mimo, że już nie muszę to nie potrafię inaczej. Przyzwyczajenie. Obrona. I nie zdajesz sobie sprawy ile tak naprawdę chcę powiedzieć. Jak bardzo chcę to z siebie wyrzucić, ale nie mogę. Zbyt duże natężenie bólu w jednej chwili. I tylko pisać o tym umiem. W trzeciej osobie, bo przecież się nie przyznam. I tylko palce mnie zdradzają, ale możesz to podpisać pod stres i olać.

12.1.14

210.

Chcę tego wszystkiego. Chcę planować, chcę realizować. Nie chcę więcej zastanawiać się co dalej. Jeżeli nie będę miała pojęcia, Ty mną pokierujesz. Nawet nie wiesz jak bardzo czasami jest mi to potrzebne. Poprowadzisz mnie i przytrzymasz za rękę. Jak będę się bać - przytulisz. Przetrwamy.

24.11.13

207.

Tak łatwo mogłabym stracić grunt pod nogami. Gdybyś tylko wtedy wyszedł zabrałbyś to, na czym chwiejnie staram się utrzymać równowagę. Strąciłbyś mnie przypadkiem w koszmary z przeszłości, które schowane na dole, przykryte złudzeniami i nadzieją wciąż starają się wydostać. Mam swoją tarczę. To Twoje słowa, Twój dotyk i to jaki robisz z nich użytek. Budujesz wokół nas kolejne ściany, czyli coś czego ja sama nigdy bym nie potrafiła. Chronisz mnie przed sobą samą. Przed moją inną częścią, która kocha się w melancholii, depresji i autodestrukcji. Przez długi czas to ona była górą. Ciężko jest się pozbyć czegoś, co było z tobą przez tak długi czas. Było zamiast ciebie, kiedy ta delikatna i wrażliwa strona nie dawała rady wytrzymać tak wielkiego cierpienia. Przejęła kontrolę i nie pozwalała się już potem rozklejać i przez długi czas nie pozwalała kochać. A kiedy czuła, że ktoś może pokochać ją, mówiła, że nie chcę, żebyś mnie kochał. Ledwo utrzymując mnie w ryzach jednak nie radziła sobie z innymi. Było za późno, bo ktoś kochał. I ktoś cierpiał.
A potem były już tylko fajerwerki i spalanie. Zbieranie resztek po raz kolejny i odchodzenie.
Nieposprzątany rok ciągle gdzieś się plącze pod nogami i jedynie Ty sobie z nim radzisz. Razem sobie radzimy.

17.11.13

206.

Odkąd pamiętam fascynowały mnie postaci tragiczne. Chore psychicznie, w depresji. Z niektórymi potrafiłam się utożsamić, z niektórymi utożsamiali mnie inni. Oglądając kolejny raz factory girl przypomniałam sobie jak moje życie wyglądało rok temu. Jak wielkim byłam wrakiem i cieniem człowieka. Jak bardzo mi pomogłyście. Jak bardzo wam za to teraz dziękuję. Bo jestem tu, a kto wie co by się ze mną działo gdyby nie ten przełomowy wieczór kiedy na siłę ponownie wpasowałyście mnie w moje stare miejsce na świecie. Mój Andy mnie zniszczył, ale ta Edie miała przyjaciół, którzy nie pozwolili jej upaść. Mam tylko nadzieję, że to nie jest złudzenie. Że wszystko naprawdę jest już dobrze. Że nie przekonam się za jakiś czas, że tylko to sobie wmawiałam.
Ale jestem Twoim padawanem, może być tylko lepiej.

16.11.13

205.

Chyba pierwszy raz w życiu wyobrażając sobie przyszłość nie widzę jednej wielkiej, czarnej otchłani. Widzę wyraźnie. Szczęście i radość mi towarzyszą gdy pomyślę, że mogę przeżyć jeszcze wiele takich wieczorów, poranków i dni. Widzę Ciebie. Ty jesteś szczęściem.

11.11.13

204.

Doskonale rozumiem o co Ci chodzi kiedy mówisz, że nie masz czasami nad sobą kontroli. Ja traciłam ją wiele razy. Może zbyt wiele przez i dla niektórych. I'll open the door to heaven or hell. 

10.11.13

203.

Chciałam iść w drugą stronę. W stronę tego pomarańczowego nieba, które wyglądało jakby się paliło. W wielkim uniesieniu wracałam, powoli, pragnąc się nacieszyć tym pięknym momentem. Ludzie znikali mi z pola widzenia mimo, że wciąż tam byli. Zostałam tylko ja, moje myśli i zachwycające widoki. I znów walczyłam z pamięcią i znów mi się udało. To coraz łatwiejsze. Rzeczy, które sobie wmawiałam stają się coraz bardziej prawdziwe. Zaczynam wierzyć we własne urojenia. Tak mi się lepiej żyje. W końcu wszystko nabrało sensu. Zrozumiałam czemu tak a nie inaczej. Don't cry my love, don't cry no more. Mimo wszystko i tak o mnie nie zapomnicie. She lay under the midnight moon. Her restless body stiring until the magic morning hour. Like poison it succumbs her. 

6.11.13

201.

Tak delikatna skóra ma wady. Przepuszcza przykre słowa, które rozrywają od środka. Lecz też z większą siłą przyciąga te dobre co zawijają znów wszystko w kokon i możesz chwilę odetchnąć od ponownego rozrywania go. Te słowa idą za Tobą i to chyba tak bardzo w Tobie cenię.

29.10.13

199.

Wszystko pięknie, ach i och. Nie sądziłam, że będę kiedyś w ten sposób na to patrzeć. Opłaciło się. I to już nie jest tęsknienie za niemożliwym tylko tęsknienie od i do. 

28.10.13

198.

Wymieńmy uśmiechy mając gdzieś co było kiedyś. W końcu zawsze od Ciebie słyszałam, żeby zapomnieć o przeszłości.
Strasznie mi czas ucieka. Nie zauważam kiedy znowu pakuję się w kłopoty. Zobojętniałam na wiele rzeczy. Szczególnie na rzeczy, na które nie mam wpływu. I'm the girl you're thinking about. The one thing you can't live without. Trochę mnie martwi, że ostatnio dostaję wszystko czego chcę. Wszystko mi się układa. Wszystko pięknie, jak w bajce. Walczyłam o siebie ostatnio. Nie o kogoś. I chyba jestem silniejsza. Jeszcze bardziej. Chyba zrozumiałam, że to tylko bardzo zatarte wspomnienia. Rozumiesz? Takie, które jak wyprane kartki. Niepełne, ledwo odczytywane. Czasem natkniemy się na łzę, która rozmazała atrament zamazując słowa. Chyba lepiej nie pamiętać. Można przypadkiem natrafić na nie w szufladzie, ale nie przeglądać. Nie rozdrapywać starych ran. There's a look in your eyes. I know just what that means. I can be, I can be your everything. Wiem, że mogę. Może powinnam napisać wiem, że bym mogła. W końcu sama nie wiem czy tego chcę.
Zajmowana rzeczywistym światem, który jest tak bardzo niedojrzały, prymitywny i chory jak się tylko da zabijam w sobie to, co zwą delikatnością, współczuciem, empatią, duszą. Czuję się wyprana, naprawdę wyprana z tego wszystkiego co powinnam odczuwać. Chcę znaleźć czas na rzeczy, które kiedyś mi sprawiały przyjemność. Na przebywanie sama ze swoimi myślami. Na wywołanie dawnych rozmyślań. Na nie poddawanie się sztuczności tego co mnie otacza.
Marzy mi się jakieś tygodniowe odcięcie od świata. Gdzieś daleko, w lesie, przy jeziorze, pod pięknym niebem. Wtedy bym znalazła na to czas.
Napiszę kiedyś książkę, obiecuję, Z.
I'm the one that you need and fear.

22.10.13

197.

Chcesz ode mnie uciec a i tak wiem, że to czytasz. I tak wiem, że tęsknisz. I tak wiem, że chciałbyś, żebym była. A ja znikam w oczach, chwilę jestem tu, żeby za chwilę być gdzie indziej. Coraz mniej mnie jest, ale to lepiej. Może i pustka się zmniejszy.

16.10.13

196.

mówisz, że mnie kochasz, a nie ma Cię przy mnie. mówisz, że mnie lubisz taką jaką jestem, ale mogłabym zmienić to, tamto, sramto. mówisz, że znaczę dla Ciebie wszystko, a nawet nie stać Cię na kilka słów. mówisz, że zawsze będziesz, a już jakiś czas temu zniknąłeś. mówisz, że mam Ci zaufać, ale jak?

12.10.13

195.

to można porównać do tego momentu, w którym oswajasz się z jakimś ciałem. dowiadujesz się na przykład gdzie ma łaskotki i tylko od Ciebie zależy czy wykorzystasz to przeciwko niemu i zamienisz w torturę.

6.10.13

194.

Funny you're the broken one, but I'm the only one who needed saving. i to jest tak, że możesz być i jest dobrze, ale może też być bez Ciebie i to też będzie w porządku, bo słowa ranią, wiesz.

3.10.13

193.

ostatnie dni składają się z niewyobrażalnie wielkich pokładów nienawiści. nieprzespanych nocy, worów pod oczami, kawy, soup.io, pink floydów, tych sekund kiedy ścieram łzy z nie wiadomo jakiego powodu. sama już nie wiem co się ze mną dzieje. może powinnam to już zwać rutyną, a może to tylko jesienne doły. zapewnienia 'już wszystko w porządku'. dlatego doceniam tak bardzo każdą chwilę spędzoną z bliskimi osobami. może o tym nie mówię, bo ja nie lubię o takich sprawiać mówić. nie lubię robić z siebie kogoś słabego. ja jestem silna, tylko mam czasem chwilę słabości. jak każdy. z tym, że ja każdą chwilę słabości przemieniam w słowa, potem w zdania, a potem publikuję je tutaj. to pomaga. i każdy komentarz jest czymś, z czego się cieszę, bo wiem, że jeszcze ktoś tu zagląda.
że jeszcze ktoś się przejmuje.

30.9.13

192.

jest takich kilka piosenek, które kojarzą mi się z różnymi ludźmi. niektórych mogę słuchać, niektóre omijam szerokim łukiem. są jeszcze takie, które w zależności od humoru działają w różne strony. coraz trudniej połapać się czy słuchać dalej, czy wyłączyć jak najszybciej. mogę się domyślać, ale lubię czasami sama siebie oszukiwać.

19.9.13

191.

zaczną się wieczory przy herbacie, pod kołdrą z laptopem na kolanach, z kotem gdzieś obok. ze strachem gdzieś przykrytym warstwą zaufania. z narastającym smutkiem pasującym do pogody za oknem. z comą, a co za tym idzie - z rozterkami. wielka wiara tłumi lęk. pozwól, że uwierzę, że to już wszystko co mogło mnie złego spotkać. że teraz tylko do przodu z podniesioną głową. z coraz mniej udawanym uśmiechem i próbami życia jak dorosły człowiek.

15.9.13

190.

a ja jestem krucha, wiesz. łatwo się rozbijam, trudniej składam. i po którymś razie chyba pomyliłam kawałki. stałam się człowiekiem, którym kiedyś bym pogardziła. a teraz nie przeszkadzało mi to, ale chyba zaczyna. ktoś mi uświadomił dzisiaj co się ze mną stało. a ja wiem, że to nie tylko moja wina. każdy dołożył swój kawałeczek, żebym każdemu pasowała.

8.9.13

189.

poddaje się. raz na zawsze się poddaje. nie mam już siły, przepraszam. nie będę się starać za dwie osoby.
chyba zmieniłam myślenie.

4.9.13

187.

i jedynie pozostaje wierzyć, że ta jesień nie będzie taka jak w tamtym roku. że słuchając comy nie będę sobie wypłakiwać oczu za każdym razem jak usłyszę listopad. że nadal mam przyjaciół, którzy choćby siłą wyciągną mnie z domu i nie pozwolą popaść w ten sam dół co wtedy. to by było za dużo. nie dałabym rady. dobrze, że jesteście.

24.8.13

186.

ktoś powiedział mi wczoraj kilka pięknych słów. że jestem wyjątkowym człowiekiem, naprawdę wyjątkowym. że zmieniam ludzi, że zwykłe sprawy ze mną nie są już proste. że czuje, że jestem ulotna. że teraz jestem, ale za chwilę może mnie nie być. widzisz, bo ze mną jest tak, że pancerz, który mam wszystko przepuszcza do środka, na zewnątrz pozostając nietkniętym. sama się nie orientuje czy coś już się zniszczyło dopóki nie przychodzi noc. dopóki nie zacznę rozmyślać nie mogąc skończyć. dopóki nie zwinę się z bólu.

18.8.13

183.

zawartość w butelce niebezpiecznie szybko znika a ja nie staje się szczęśliwsza. co zrobię jak i to przestanie działać? nie panuję nad przyciskiem zielonej słuchawki. nie panuję nad klawiaturą, na którą chciałabym zrzucić winę. nie, to nie ja pisałam. nie, to nie ja robiłam z siebie idiotkę. nie, to nie ja zrobiłam to wszystko. tak naprawdę tylko żartowałam. mam się świetnie. naprawdę nie musisz się martwić.

9.8.13

181.

no i o czym ta książka? o mnie i moich problemach? o nibynieomnie i nibyniemoich problemach? nie wiem od czego zacząć, którą historię opowiedzieć. na podstawie mojego życia powstałaby jedna dobra, lub kilka, ale mniej ciekawych. a może coś wymyślić? coś zupełnie nowego? może opiszę te wszystkie nieprzespane noce, chore pomysły, niezrozumiałe pragnienia. może zacznę udawać, że to prawda i w końcu w to uwierzę. zwariuję, ale będę szczęśliwa, bo o szczęściu sobie pomyślę. o Tobie. ten blog już nie jest żadną tajemnicą. pogratulujcie sobie, że macie wgląd do mojej duszy po prostu siedząc przed komputerem. nie przestanę tu pisać. polubiłam to miejsce. miejsce do wylewania zbyt dużego żalu, zbyt dużej ilości toksyn.
czuję się lepiej. a może to tylko iluzja, którą niedługo ktoś przerwie. i może tak będzie. na pewno tak będzie. czego się złapać?

24.7.13

179.

napisałam list, który mógłby wiele wyjaśnić, ale nie wiem czy to zrobi. napisałam, żeby nie zapomnieć. nie ominąć czegoś ważnego. a leżąc w nocy w łóżku słyszałam jak śmierć po cichu puka mi w ściany umysłu i wiem, że się gdzieś tam czai. nie opuści mnie, nigdy. może jest moim przyjacielem, w końcu zawsze będzie na mnie czekać. a może kimś kogo powinnam się strzec. nie bałabym się umrzeć. bałabym się tego, że nie będę wiedziała co u Was. i reakcji mamy. a tymczasem znowu mam ochotę rozpłynąć się pod świeżą warstwą łez.

2.7.13

175.

co teraz? co zrobić kiedy z dnia na dzień przestaję się do kogoś należeć? nigdy nie byłam w tym dobra. jeszcze długi czas czułam się własnością jego ramion, jego dłoni, Jego. jestem bezsilnością. i tak już chyba zostanie. sama nie potrafię być. muszę mieć kogoś. kogoś kto mi nie pozwoli popełnić tego głupstwa. chcę, żebyś mnie kochał.

28.6.13

174.

powoli pękałam i dałam się szybko posklejać.
cienka warstwa oddania. ciepłe, małe stworzonko, które daje mi poczucie stałości. w dodatku usłyszałam, że pomaga zwalczać depresję. tak jakby idealnie. czerwone kreski pojawiające się na moim ciele nie są moją zasługą, tylko jego, ale i tak jest lepiej. mimo, że przeszkadza mi w tym momencie to i tak za chwilę go przytulę i zapomnę o wszystkim co złe. mój kochany kot.

26.6.13

173.

już wie, więc i ja mogę pokazać choć trochę kim jestem. i może nie wyglądam, ale dorosłość już się mnie uczepiła i nie chce puścić. a co za dorosłością powinno iść - odpowiedzialność, ale do tego jeszcze mi daleko. 



24.6.13

172. i feel like i'm dying.

zawsze coś nie tak. zawsze jakiś kamień, niepotrzebne słowo. zawsze żałuję.
ciężko mi będzie znów się uśmiechać i udawać, że jest w porządku jeśli nie będę mogła nikomu się przyznać, że wcale tak nie jest. żebym Tobie się nie mogła przyznać. nie będę miała do kogo się przytulić, powiedzieć, że kocham. powiedzieć to szczerze. stałeś się moim  najlepszym oparciem. nie mogę sobie Ciebie odpuścić. nie potrafię. chciałabym tak jak kilka miesięcy temu być jak otępiała, ale oduczyłeś mnie tego. pokazałeś, że mogę komuś zaufać, że mogę się nie zawieść. nie doceniałam tego wystarczająco. a teraz?
powiedz, że nie jest za późno.

10.6.13

171.

odkryłam, że można kogoś kochać tak samo mocno, jak się go nienawidzi. i to jest złe, prościej byłoby nienawidzić. po prostu. wyzywać Twoje zdjęcia i przeklinać każdy ruch. i chyba powoli zaczynam chcieć, żeby tak było.

6.6.13

170.

You used to be this boy I loved. And I used to be this girl of your dreams. Who knew the course of this one drive injured us fatally? 

4.6.13

169.

za każdym razem szokujesz mnie pojawiając się, gdy tylko wszystko zaczyna mi się układać. tym razem nie bolało prawie wcale. może już się uodporniłam. na Ciebie.

2.6.13

168.

gdzieś pomiędzy przeczytanym właśnie zdaniem 'to nie boli', a the xx-intro znów możesz patrzeć przeze mnie. znowu zniknęłam nasiąknięta bólem.

20.5.13

167.

odcinam się. mam kogo kochać i dla kogo żyć. mam zapach konwalii w pokoju i książkę dla zabicia czasu, czego chcieć więcej?

19.5.13

166.

potrafiłam sobie wyobrażać, że jeszcze możemy. chodzić na spacer, uśmiechnąć się, dotykać po raz pierwszy. może powinniśmy wszystko zrobić lepiej. a może po lepiej, byłoby tylko coraz gorzej. a może chciałabym tego. wszystko rozpierdolić i nie wrócić. nie musieć sprzątać tego całego syfu jaki by powstał. z dnia na dzień zaczynam znowu czuć się coraz gorzej. na szczęście miałam kilka miesięcy, żeby nauczyć się udawać, że wszystko jest w porządku. że już nie boli i mogę ruszyć dalej. i że ruszam. że dobrze mi z tym, że ruszam.
find what you love and let it kill you. teraz tylko czekać, aż mnie zabijesz. tylko pozwól mi jeszcze, że na chwilkę wrócę do tamtego dnia. przypomnę sobie zapach łąki, dreszcz jaki wywołało zetknięcie się naszych dłoni. drewnianą budkę. uciekanie. kocham Cię, mówione po raz pierwszy. wszystko pierwsze.
przestań płakać.

16.5.13

164. just kill me.

jestem tak nieproduktywnym człowiekiem, że bardziej chyba nie mogę być. jedyne, co mi wychodzi to mieszanie innym w życiu, czego akurat nie chcę. nie byłoby prościej gdybym po prostu zniknęła? może lepiej by było mnie wspominać od czasu do czasu, a nie widywać, spotykać, kochać.
nie mogę znaleźć tej siły, która by mi pozwoliła uwierzyć, ze świat jest mój. że zasługuję na to, co dobre.
nie mam już siły próbować, mogłabym spędzić resztę mojego krótkiego życia w tym pokoju. w tych czterech ścianach, gdzie problemy nie zapukają drzwiami. byłabym tchórzem, ale chyba bym to zniosła. na jakiś czas. jedyne czego teraz pragnę to wyjechać, zostawić wszystko za sobą. chociaż na jeden dzień.
tak bardzo nienawidzę swojego ciała, a przyszło lato i jest zbyt gorąco na ukrywanie się. brzydzę się sobą. i jestem żałosna, bo moje próby zmienienia czegokolwiek są po chwili spisywane na straty.
chcę czuć się dobrze. kiedy się tak ostatnio czułam?
jak powstrzymywać łzy? powiedz mi, bo ja nie potrafię.

8.5.13

163. you love me for everything you hate me for.

myślę, że byłabym zupełnie inna. że samym złem i brakami. a tak to całością jestem i wiem, że mogę zaufać. tylko czemu każdy w końcu odchodzi? nawet kot, którego miałam dostać za miesiąc, zdechł. czemu przeszłość nie jest przeszłością i czemu kiedyś ubzdurałam sobie, że to dobrze? 
czemu za każdym razem kiedy idzie mi dobrze, Ty wracasz i wszystko psujesz? kolejny raz. czy Ty też nadal nie zapomniałeś?

28.4.13

161.

wesele. ja z przyjaciółmi. nagle Ty się pojawiasz. pijany roztrzaskujesz butelkę u moich stóp. i łzy chcą już ulecieć, ale to jeszcze nie czas. łapię Cię za rękę i wyprowadzam. pytam się co tu robisz. to wesele matki mojej jedynej miłości, odpowiadasz. trzymam Twoją twarz przypominając sobie jak kiedyś mogłam dotykać jej ile tylko chciałam. Tobie również chce się płakać. wychodzimy. pytasz się mnie czy tęskniłam, czy chociaż raz nie zapragnęłam Cię znowu.
zupełnie jak ja wtedy.
nie mówię nic, wtedy całujesz mnie, a ja chociaż znam te wargi dobrze, nie potrafię ich całować. mówisz mi, że kochasz. boże, czemu teraz?
całujesz jeszcze raz, kiedy kolejny raz milczę. ja tym razem nie uciekam, nie bronie się.
wtedy robisz coś co po raz kolejny łamie mi serce. zaczynasz się śmiać, patrzysz się na mnie jakbym była niczym. mówisz, że żartowałeś.
że co?
że zawsze może do mnie wrócić i to udawać, że nie zorientuje się. wtedy łez już nic nie powstrzymuje. zaczynam uciekać. gonisz mnie.
po co?
mówisz, że zawsze mnie znajdziesz, że zawsze będę tylko Twoja. 

nie wiem czemu śnisz mi się kolejny raz.

27.4.13

160.

łóżko jeszcze Tobą pachnie, ale uciekłeś ode mnie. jak każdy prędzej czy później. zrób mi jakąś krzywdę.

22.4.13

158. love is like a headshot

przestałam żyć Tobą, a zaczęłam kimś innym. jest lepiej. już nawet myślę, że przeżyje. myślałam, że to będzie trudniejsze. że będę wracać, płakać, zapominać przy kolejnym łyku. ale popatrz, wystarczyło tylko znaleźć kogoś kto mnie kocha. i może ja też ułożę sobie w głowie, załatam rany. mimo, że blizny pozostaną, to warto. blizny przypomną o wszystkim, co zrobiłeś. i że nie warto. że nie warto.

16.4.13

156. would you touch me?

 Open your heart, I'm coming home. może niepotrzebnie trzymam się tej nadziei, że odżyłam. a może to dobrze? może tym razem to nie będzie kłamstwo.

10.4.13

155. fuckin' Big Love


zakochałam się w tym filmie. kolejne wieczory zmarnowane w poszukiwaniu uczucia, którego nie ma.
Przeklinam cię i kocham cię, z miłości leczy... tylko śmierć.

9.4.13

154.

znowu mam chęć porozpadać się trochę. nie wiem dlaczego podoba mi się wizja ćpuńskiej miłości. even hell can get comfy once you've settled in. I just wanted the numb inside me to leave. nie da się. gdzieś naprawiając siebie kolejny raz zapomniałam dokręcić śrubkę i wszystko znów zaczyna szwankować. czasami mam ochotę porozrywać swoją skórę, spróbować to wyrwać siłą, potem zostaje taka podrapana a w środku taka sama. powiesz mi jak to zmienić? jestem bezsilna w walce z moimi demonami. wiele razy pokazały, ze mają nade mną władzę.
tak myślę, że moja śmierć nie będzie nudna. będzie desperacka, będę na boso i będę biec. z rozmazanym makijażem, w luźnych ubraniach, ze łzami na policzkach. z butelką wódki w ręce albo zamiennikiem w żyłach. z powiększonymi źrenicami w bezmyślnej potrzebie. w odruchu serca. nie zdołam do Ciebie dobiec. zginę gdzieś po drodze. światła. pisk opon. przerażenie kierowcy. moje zdezorientowanie. koniec. ale już wtedy będę mieć wieczny prezent na moim ciele dla Ciebie, więc i tak będziesz wiedział.
nie zapomnij o mnie.

6.4.13

153.

anonimowe słowa pragnące mnie dobić, czy rozzłościć nic nie dadzą, wiedz. nie wywołasz u mnie żadnych emocji dopóki nie jesteś Nim.

24.3.13

152.

moje drugie imię to save me. nie potrafię tak, nie jest mi dobrze. czuję się pusta. i wiem, że tej pustki nigdy nie wypełnię, bo nie potrafię przestać kochać tego, o kim już dawno powinnam zapomnieć. znowu leci listopad, a ja znowu umieram gdzieś pomiędzy mała Ty wiesz, dławi mnie tlen a jak mogłeś odejść stąd w taką nieludzką noc? 
wracaj.

20.3.13

151.


Czas depresji jest złym czasem, od którego chciałoby się uciec, ale nie ma gdzie; chory jest w nim zamknięty, przegnieciony przeszłością, teraźniejszością i bez perspektyw przyszłości. W czasie tym niewiele się dzieje; przeżycia monotonnie obracają się koło tych samych wątków: beznadziejności, poczucia winy, lęku przed katastrofą.

a co jeśli Ci powiem, że nie potrafię już kochać?

18.3.13

150.

Ty mnie co? zraniłeś? ZRANIŁEŚ?!
wyrwałeś mi serce, pociąłeś na kawałeczki, zmiksowałeś i włożyłeś na powrót taką ciapowatą, niezdolną do uczuć wersję. to samo zrobiłeś z mózgiem. wiesz jak to jest, kiedy siedzisz i ktoś mówi o niczym ważnym, a Ty zaczynasz płakać? chcesz przestać, ale nie możesz? gapią się na Ciebie jak na idiotę kiedy zaczynasz się śmiać kilka sekund później a łzy nadal spływają po policzkach. zupełnie nie wiesz czemu zaczynasz się trząść i jedyne o czym wtedy możesz myśleć to to, że chciałbyś umrzeć? kiedy całe dnie spędzasz w pokoju unikając ludzi, słońca, za to zaprzyjaźniając się z poduszką, która ściera wszystkie Twoje łzy. kiedy na przemian jesz ogromne ilości, albo nie jesz nic przez dłuższy czas. kiedy mama zaczyna wypytywać. kiedy przyjaciele przychodzą i mówią, że czas już się ogarnąć, bo źle skończysz, a Ty potem udajesz, ze już wszystko w porządku, bo nie chcesz ich ranić. z czasem stwierdzasz, że masz depresję i Ci z tym cholernie dobrze. nawet wizja, że skończysz w szpitalu psychiatrycznym Ci nie przeszkadza, bo to przecież też jakaś ucieczka.
potem nastąpił przełom. nowy rok, nowi ludzie, nowe problemy. trochę zapomniałam i wybaczałam po trochu, ale kiedy mówisz mi, że tylko mnie zraniłeś, to wybacz, ale nie wiń mnie, że życzę Ci wszystkiego najgorszego.

17.3.13

149.

może zbyt wiele się wydarzyło. może dlatego jesteś wyprana z uczuć.

zbyt wiele ran do załatania. lekarze nie wyrabiają. *nie płacz*

10.3.13

148.

nawet nie wiesz w co się pakujesz.
a ja znowu się uczę tęsknienia. ręce znów dotykać chcą, a usta całować. i co ja mam z tym zrobić? nie chcę  znowu być bezbronna.
przeszłość wróciła i odeszła szybkim krokiem, pozostając niewyjaśniona.
a ja jestem, proszę pana, na zakręcie. moje prawo to jest pańskie lewo.


4.3.13

147.


  • -Nie chciałbym żebyś teraz zniknęła. Czy coś. I choć znam Cię tak krótko. To nie chciałbym. No po prostu. Nie i tyle. Nigdy. A gdybyś Ty chciała. To Cię znajdę.
    -Obiecaj.
    -Obiecuję.

    teraz pozostaje najtrudniejsza część - dotrzymanie słowa.

24.2.13

145.

najgorzej jest, kiedy wiesz, że miałeś przy sobie miłość swojego życia i wypuściłeś ją z rąk. tak po prostu. jakby nic nie znaczyła. a znaczyła wszystko. teraz nic nie ma znaczenia, bo miłości nie ma.

15.2.13

143.

dlaczego przewijają mi się przez głowę obrazy rozlewanej krwi, stłuczonych butelek, zniszczonych korytarzy, bosych stóp biegnących po autostradzie uciekających nie wiadomo dokąd? to chyba nie miało miejsca.
już niczego nie jestem pewna, nie ufam sama sobie. nie potrafię sobie przypomnieć, czy to aby na pewno sen, czy może prawda. po chwili dochodzę do wniosku, że na pewno sen, ale wątpliwości są, chociaż już zdecydowałam. boję się o siebie. boję się o to co mam w sobie. boję się, że może to doprowadzić do czegoś chcianegoniechcianego, a wtedy nie będzie odwrotu.
a teraz wszystko widzę w ciemnych barwach i podoba mi się to. podoba mi się to, że boso uciekasz pośród kilku świateł. podoba mi się tło z tych potłuczonych butelek i zniszczonych korytarzy. podoba mi się perspektywa ucieczki z tego miejsca. z małej chmury duży deszcz.
hej, pewnie nawet nie zdawałeś sobie sprawy, że tak mnie spierdolisz kiedy odejdziesz hm? teraz dobrze Ci, bo nic nie wiesz. ale dowiesz się kiedyś tam i może przemyślisz to, za kogo chcesz być uważany, a kim naprawdę jesteś. bo nic nie jesteś wart, nic. a ja teraz nienawidzę Cię ze wszystkich sił i brzydzę się Tobą. masz błękitne oczy, a ja nie tych szukam, nie tych pragnę.

10.2.13

142.

zabieram książkę i znowu znikam. znowu może uda mi się zapomnieć. ale noc przypomni, jak zawsze. już nie pamiętam jak to jest przespać całą noc bez budzenia się z koszmaru i rozpaczliwego łapania powietrza. bez powtarzania sobie sobie jak mantry, że to tylko sen. bez zastanawiania się czy coś rzeczywiście się stało, czy może znowu pomyliłam jawe ze snem.

8.2.13

141.

byłoby prościej gdybyś był przy mnie. byłoby dobrze. w końcu.
jestem cieniem człowieka, którym kiedyś byłam. mogę się wtopić w tłum i nikt już nie zadaje tamtych pytań. nikogo nie interesuje moje dziwaczne zachowanie. moja lekkomyślność, nieopanowanie. moje płynące łzy nawet nie robią wrażenia, kiedy szybko je usprawiedliwię zmyślając powód, który łatwo zrozumieć i zaakceptować.
ignorując fakt, że tracę rozum poprzez stwierdzanie, że to na pewo nie moja głowa pokazuje mi te obrazy sama z siebie tylko na skutek rzeczy wykrywalnej we krwi.
kiedy się pozbieram i pozwolę sobie zakochać się w kimś innym?

29.1.13

139.

Chciałabym być nią. Już nie pamiętam jak to jest Cię mieć. Chciałabym być klawiszami, w które tak często uderzasz. Już nie pamiętam jak to jest być dotykaną przez Ciebie. Chciałabym być szyjką od jakiegoś napoju, albo chociaż papierosem. Już nie pamiętam jak to jest być całowaną przez Ciebie.
Chciałabym cofnąć czas.
Jestem dla Ciebie obojętna jak te zaspy śniegu. Bawi Cię to, że udało Ci się zapomnieć, a mi nie.
Jestem przerażona tym, że możesz kochać kogoś innego. Tym, że zapomnisz. Że jak Ona zapyta Cię o przeszłość odpowiesz przeszłość to przeszłość. to nieistotne, nieważne, wyblakłe.
Odwracanie uwagi od bólu serca powodując inny stało się coraz łatwiejsze.
Kiedy słyszę pierwsze słowa z piosenki HuczuHucza - gdyby nie to łzy pojawiają się automatycznie. Bo wiem, co będzie dalej. Wiem, że to mnie opisze. Przypomni mi się wszystko i rozpadnę się ponownie.
Dałeś mi nieumyślnie pozwolenie na śmierć. Skorzystam? Lepiej by było, gdybyśmy byli martwi.

24.1.13

137.

Może ja muszę być sama. Gdybym miała Ciebie, a Tobie by zależało, to zabijałabym Cię tak samo jak zabijam siebie. Może dlatego - wmawiam sobie. Tego bym nie chciała.

21.1.13

20.1.13

134.


W głowie mi się kręci od alkoholu, rzeczywistość zamazuje mi się jeszcze z innego powodu. Biorę kołatkę w rękę i uderzam kilka razy. Wołają Cię.
Szok, może trochę radość? Słuchamy siebie, patrząc w oczy, od czasu do czasu uciekając spojrzeniem do bezimiennych psów. Uśmiechasz się. Czemu? Cieszysz się, że przyszłam, czy tak bardzo rozbawia Cię obraz, który widzisz gdzieś za mną? Tonę w tych brązowych oczach i zapominam, co miałam powiedzieć. Jest ciemno i zimno, więc pytasz się czy przeszłam te kilometry tylko po to, żeby postać i nic nie mówić. Lubię na Ciebie patrzeć.
Dreszcze. Proszę Cię byś poszedł po kurtkę, ja w tym czasie próbuję sobie przypomnieć, co takiego ważnego miałam Ci do powiedzenia. Otumaniona lekko uśmiecham się kiedy wracasz. Mówisz, że nie jesteś już tą osobą co kiedyś. Że wcale nie tęsknisz, że dasz sobie radę sam. Ale ja nie dam – chce krzyknąć, milczę. Ponownie zadajesz mi pytanie czemu przyszłam, czego chcę. Stwierdzasz, że po pomoc. Tak, umieram bez Ciebie, ale nadal tego nie wypowiadam. Kłamię, że wcale nie. Drążysz. dlaczego w takim razie, czego chcesz? Ciebie chcę. Mówię w końcu. Nie wiesz jak na to zareagować i wciąż jak mantrę wmawiasz mi, ze już nie jesteś taki. Że nie upadniesz przede mną na kolana. Wiem, mówię. Widzę jednak Ciebie w Tobie. Tego starego Ciebie, w myślach to wszystko mam. Nie wypuszczam. Nie chcę się kłócić. Sam się przekonasz.
Patrzę na Ciebie i chcę Cię objąć, pocałować. Przepraszam. Teraz Ci się przypomniało? Nie. Kręcisz głową, wiem że nie umiem trafić. Pytam wprost czy chcesz to zakończyć. Odpowiadasz, że tak i uśmiechasz się. Ale to nie jest ten szczery uśmiech, który pamiętałam nadal, mimo że Ty jak sam powiedziałeś, prawie zapomniałeś jaki mam głos. Stoję i nie wiem już co mówić, myślę sobie że mogłam przyjść wczoraj, ale mówisz, że Cię nie było, a jutro chyba się przeprowadzasz i pytasz mnie co bym zrobiła jakbyś już tam nie mieszkał. Wymyśliłabym coś. Przeznaczenie? Po chwili stwierdzasz, że normalny człowiek już by sobie poszedł. Ale ja nie jestem normalna. Jestem chora, umierająca. Bliska końcowi. Potrzebująca, pachnąca desperacją. Może dlatego mnie nie chcesz.
Mówię no to idź. Wymijasz mnie i wchodzisz do domu. Kiedy byłeś tuż przy mnie miałam ochotę zatrzymać Cię, ale byłam sparaliżowana. Czy Ty naprawdę już nic nie czujesz? Tak się w ogóle da?
Zapomniałam powiedzieć Ci tego, co najważniejsze, bo chyba podświadomie czułam, że aż tak wielkiego bólu po słowach ale ja Ciebie nie, chyba bym nie zniosła. Wyżywam się na niewinnym drzewie, żałując, że nie pozwolicie mi siebie samej skrzywdzić. Wracając jestem jak maszyna. Nie chce mówić, słuchać. Wracam w ciszy na nowo przypominając sobie sytuacje sprzed kilku minut. Płaczę, bo jestem tak niewyrażona.
Potem wysyłam w wiadomości do Ciebie o 4 nad ranem kawałek duszy Szymborskiej. ‘Nikomu nie jest dobrze o czwartej nad ranem. Jeśli mrówkom jest dobrze o czwartej nad ranem - pogratulujmy mrówkom. I niech przyjdzie piąta, o ile mamy dalej żyć.’ A wcale nie chcę żyć, nie tak.

16.1.13

133.

czemu nie umiem mieć takiej postawy jak Ty? mieć ten dar zapominania i chowania pod dywan. tego, że nieważne jak boli to to znosisz. czemu żyje w czasach, że takie rzeczy muszę mówić przez jakiś komunikator zamiast napisać list, albo powiedzieć twarzą w twarz?

15.1.13

132.

bring the drugs baby i can bring my pain
już proszę... nie jestem aż tak silna. mam ochotę wybiec z domu, iść do Ciebie, zrobić to o czym od dawna marzę i wreszcie spokojnie zasnąć. i chyba tak zrobię, chociaż dochodzi już 23.

131.

leże i zastanawiam się na jak długo jeszcze wystarczy mi łez. jestem godna podziwu ile wylałam w roku 2012. nie chcę powtórki, a zaczyna się ta sama historia. to samo znikanie. czy jestem wystarczająco silna, żeby wszystko powtórzyć? czy jestem wystarczająco inna? nie wiem czy nadal Ci pasuje. chcę leżeć jak ulał na Tobie. i żebym mogła powiedzieć już my.

11.1.13

129.

korelacja między nami.
i kiedy powiedział on tęskni cały zeszły rok przestał istnieć. wczoraj, dziś i jutro - jesteś szczęściem. wynoszę Cię na piedestał. tli się to we mnie, rozniecę to z Tobą. i będzie nam już dobrze, obiecuję.

7.1.13

127.

brudny śnieg, przejeżdżające samochody i ja mówiąca Ci, że to nie ma sensu. łzy w oczach nie tylko u mnie. patrzysz i nic nie rozumiesz. szczerze? ja też nie. ale brnę dalej. mówię, że się zmieniłeś, że ja się zmieniłam. że na złe. że nie wychodzi już nam miłość. że nie wychodzą uśmiechy, pocałunki, przytulanie. coraz bardziej łzy cisną się na policzki, ale nie przerywam. mówię, że to musi znaleźć swój koniec. teraz. patrzę Ci w oczy i widzę ten ból. twierdzisz, że zmienisz się. że razem się zmienimy. ale ja nie chcę się zmieniać. nie chcę zmieniać Ciebie.
- i tak nic by to nie dało - mówię. powoli zaczynasz czuć złość.
- to przez niego? -pytasz.
- no jasne, że nie.
- jasne.
coś zmienia się w atmosferze. nie walczysz już o nas. atakujesz.
bronię się. mówię, że skończyliśmy rozmowę. pytasz czy to oznacza koniec. odpowiadam, że tak i zaczynam płakać. nie wiesz co zrobić, więc proszę, żebyś odszedł. patrzysz ostatni raz i zostawiasz mnie. nigdy wcześniej nie czułam się tak źle, że aż miałam ochotę zwymiotować. and please don't cry I know how you feel inside. I've been there before, somethin's changin' inside you.




rok temu o tej porze.

126.

z każdym ruchem na zielonym pasku cieszę się coraz bardziej. po stresującym dniu typu zamknij się i rób co musisz, żeby przeżyć postanowiłam się uraczyć dobrym brzmieniem. wieczór więc przepadnie mi przy guns n' roses.
pierwszy raz od dawna czuję, że naprawdę się o coś postarałam i udało mi się. i humor teraz mam taki, że jedna myśl go opisać może - I ain't goin' down no more.
i spojrzenie na pewne sprawy nieco inne mam. spokojniejsze. cierpliwe.

6.1.13

125.

i słyszę w przestrzeni don't you call anybody else baby? 'cause I'm your baby still i myślę, że to mi już nie przejdzie. myśl, że mogłabym to samo z kim innym odrzuca. to już by nie było wyjątkowe, a na pewno nie z miłością. bo to byłoby kłamstwo. takie co boli, co przypomina się po fakcie. i chcesz znaleźć ukojenie i zmywasz z siebie wspomnienia, ale one wracają. i wcale nie podoba Ci się to, co widzisz. bo to wszystko było przyprószone oszustwem. i cierpisz, po raz kolejny. i tylko ta jedna osoba może Ci pomóc, a wiesz, że tego nie zrobi. więc cierpisz jeszcze bardziej.

3.1.13

124.

nienawidzę jej. nienawidzę tego jej śmiechu, szydzenia. robienia tego co chce nie patrząc na konsekwencje. jej braku odpowiedzialności. jej łamania postanowień. nienawidzę jej krytyki, tego, że mówi jedno robi drugie. że zawsze jej coś nie pasuje. jej marudzenia. skłaniania mnie do pójścia na łatwiznę zamiast do zrobienia odważnych kroków, które mogłyby wszystko zmienić. nienawidzę tego, że jest tchórzem. że boi się powiedzieć Ci co czuje. tego, że ona to ja. 

1.1.13

123.

tęsknie. szczególnie, gdy chłód za oknem i w sercu nie do zniesienia staje się.
pamiętam jak mówiłam Ci je t'aime.

30.12.12

122.

 styczeń - sylwester z najukochańszą osobą na świecie. taką co to na zawsze i mocno. i razem stwierdzilismy, że chcemy być dorośli już, odważni. i wiedziałam, że bać się nie będę, bo z Tobą wszystko, bo razem. 
potem pozbywanie się masek, złudzeń. i bolało to. i bałam się już wtedy, bo odchodziłam. dlaczego?
konfuzja, tracenie zaufania, boli, tęsknota, potrzeba, brak spełnienia, rozdarcie. nic nie było dobrze.
tabletki, alkohol, everyone does something to take away their pain.
zawodzenie, pustka, brak Twoich ramion, dłoni, serca, którego można posłuchać. looked in my heart but my heart was empty.
song. często ludzie wybaczają innym, tylko po to aby tamci wciąż byli cząstką ich świata. powracanie, prawda wymierzona jak niezwykle ostra broń, odchodzenie. boli.
Welcome to the Rileys. przyzwyczajanie.
lutysong. ludzie często w nocy mają zupełnie inne emocje niż rano. nie mówiąc o postanowieniach. chcę?
znowu zostawiam Cię, tydzień przed walentynkami. dlaczego?
nowe twarze, nowe dusze, które można zniszczyć. nowe błędy, którymi się chyba żywię. brak ufności, strach. pink floyd, the police. ćpun. wyrosłam ze skrywania emocji.
niepotrzebne szukanie konfliktów. scars, I’m chopping dagger. może nie jestem osobą, którą myślisz, że jestem? I don't want to talk about it.
8 mila, californication.

marzec
dziewczyny i miłość. zaczyna mi zależeć. nie chcę.
harry, przerwana lekcja muzyki, gossip girl.
kawa, owoce, czekolada, przypadkowi ludzie, gg, smsy, kawa, kawa, duża bluza, dobra książka, puzzle, dużo snu, odpoczynek, hamletyzowanie, zniechęcenie, kawa, chaos, zawiedzenie, złe wiadomości, ból głowy, izolacja, rysowanie, pisanie, odpoczynek od świata. nobody never asks me if I'm okay. they just assume. just because I look happy, doesn't mean I'm not fucking dying inside.
ludzie zapominają. dlaczego uznałam, że namalowanie kolorowego drzewa to przesada i domalowałam tam z nią wisielca? nie myślisz o tym, co się dzieje, lecz oddychasz. trwasz w beznadziejnie dziwnym uczuciu, jakbyś umierał za życia. już starczy, proszę! przed sobą samą udając najpiękniej. melancholia.
w snach znowu jesteś i już wiem, ale milczę. rozchwianie. impulsywne działanie. żałuję? God knows your lonely souls. song.
kwiecień
you’re gonna catch a cold from the ice inside your soul. chciałbym Ci życzyć wszystkiego dobrego, ale nic dobrego już Cię nie spotka. na Twoje własne jebane życzenie. żulczyka trochę. przemęczenie. odsypianie nocy zmarnowanych na tęsknienie.
chyba tracę umysł, zdolność racjonalnego myślenia, chyba tracę siebie. rutyna. song.
tak bardzo chcę dostać list, w którym wyjaśnisz mi Boże wszystko co się ze mną dzieje. pas à pas.
maj - 1.05.2011 pamiętam dokładnie jak wtedy trochę w stanie nietrzeźwym odważyliśmy się na bycie razem.  wspomnieniami karmiłam się przez cały dzień. wiem, że Ty też. może lubię się dręczyć przeszłością? nikt nie zniszczy mnie bardziej niż ja sam. requiem dla snu. song. coma. nadzieja cicha, że chociaż życzenia od Ciebie dostanę. zawód.
czerwiec - wyimaginowana rzeczywistość. wiara w coś, co się nie spełni. silimy się na dobro, kiedy ciągnie w drugą stronę. oszukujemy samych siebie. wypieramy ciemną stronę, żeby móc się nazwać ludźmi. zabijamy miłość słowami, których potem żałujemy. powracamy do przeszłości, żeby poczuć się jak kiedyś.
luxtorpeda. gra o tron.
moje słońce i gwiazdy. księżycu mojego życia. 
pamiętam jak niezdarnie mówiliśmy to sobie rozmawiając przez telefon, patrząc na gwiazdy. chyba wtedy zaczynało mi zależeć nie tylko na przeszłości. szukałam kogoś kto mi Ciebie zastąpi. i znalazłam. song.
lipiec zniknąłeś. zadzwoniłam. odebrała. powiedziała, zanosząc się łzami, że jesteś w szpitalu. nagle cały świat mi się zawalił. mimo, że siedziałam wtedy na zielonej trawie, w słońcu, zakręciło mi się w głowie. a może to od alkoholu?
okazało się, że mogę też stracić pana zastępczego. przepraszam za określenie. pojechałam do Ciebie następnego dnia. leżałeś tam, nic nie mówiłeś. i te krótkie momenty kiedy trzymałam Cię za rękę. później pojechałam znowu, już było w porządku. rozmawialiśmy. wodziliśmy palcami po karku, po dłoniach, ustami po ustach. chyba zaczęłam coś czuć. the trouble is, you think you have time. egoistka, hipokrytka? tak. song. i cały czas słucham. i cały czas nic nie słyszę. i cały czas patrzę. i cały czas nic nie widzę. i cały czas wyciągam ręce. i cały czas nic nie czuję. i cały czas otwieram się. i cały czas się ranię. już starczy.
nowe dni witane siedząc na parapecie, rozmawiając z p.z.  wysłuchując jak to za sobą nie tęsknimy. jak to chcemy dla siebie jak najlepiej. jak wpływamy na siebie. jak wiele jesteśmy w stanie dla siebie zrobić. kłamstwo? wtedy nie, dzisiaj wiem, że tak właśnie było.
sierpień - to niczego nie zmieni, ale zawsze to jakieś wyjście. żal zamyka mi powieki. wspomnienia bajką na dobranoc. budzikiem - krzyk. zaczynamy od początku powoli rozpierdalać ten świat. morganville. telefon. coma. gitara. wnioski. pustka. znowu. boli.
spójrz, mam w sobie ogień i lód. dwie strony i lubię obie czuć. 
jutro zapomnę, ale jutro jest takie odległe. wszystko zakryje kurz, już niedługo. jestem jak tykająca bomba. odliczam czas. płonie wszystko czego dotknę. song.
I really need to talk to you Lord.
porozrzucane nadzieje, potykam się o nie. jeśli pękniesz, przysięgam, znajdę Cię nawet w piekle.
grawitacja ciągnie nas do bruku.
wrzesień
resztki snu na powiekach zniknęły po kilku słowach. ale chce się dalej wrócić, chce się dalej wierzyć, chce się dalej oszukiwać. wszystko się zlewa, przestaje mieć znaczenie. trzeba odetchnąć, ożyć. to nie takie proste tak trwać i udawać, że się wie czego się chce. wiem czego potrzebuję, ale czy tego chce? to mi potrzebne do życia, ale nie chce pozwolić, żeby takie było. chce być sama dla siebie do tego powodem. nie chce czemu innemu oddawać takiej władzy. dawać broni do ręki. łatwy cel. kocham Cię? wiele razy 'na chwilę'.nie chcesz być ze mną, ale chcesz mnie mieć. chcesz być blisko mnie, ale nie za blisko. a ja potrzebuję tego 'blisko'. znowu wątpię, bo nie chcę spaść. znów bez nadziei na dno jeszcze raz. song.
październik
zaczynam biegać. przestaję. is there a remedy for waiting? for loves victorious return. is there a remedy for hating? every second that Im without you. pierwszy tatuaż. zapominanie jak się oddycha. pustka. depresja maniakalna? przeszłość to najgorsza trucizna. maria peszek. resztki złudzeń zmywam z oczu. song.
listopad
- song. strużka niepotrzebnego odczuwania. spowolnione rozumowanie, luki w pamięci, drobne epizody świadczące o chorobie psychicznej. taką przyszło mi cenę płacić za chwilę radości. i chyba chce się pogodzić .byłam zastępstwem. kimś, do kogo można wracać i odchodzić. kimś, z kim się nie jest, ale się bywa. dławi mnie tlen. widzę, że traktowałeś to tak już od samego początku p.z. ja przynajmniej wtedy byłam przekonana, że naprawdę Cię kocham. - powinnaś iść do psychiatry. 
grudzień - you’re poison running through my veins. chyba kocham Cię tak samo jak nienawidzę. zaczynam znowu to czuć, więc dlaczego szukam kolejnego zastępstwa i je znajduję? nie trwało to długo, ale trwało, sama nie wiem po co. i znowu została blizna. ale przynajmniej już wiem, że chcę Ciebie, więc daj mi szansę, bo nie wiem ile jeszcze odrzucenia jestem w stanie znieść. i przed Tobą umieram, chore serce otwieram. bez znieczulenia. song.

29.12.12

121.

przykro mi, myślałam, że chociaż teraz będziesz szczęśliwa, że się uda. los kolejny raz udowodnił mi, że związki nie są dla mnie. że szczęśliwa miłość nie jest mi pisana.
przyzwyczajam się do odchodzenia ode mnie. do opuszczania mnie. nikt nie może ze mną wytrzymać i wcale się nie dziwię. to, że nie wkładam naczyń do umycia kiedy coś zjem tylko stoją na biurku, to że zbyt często płaczę, narzekam. to, że mam wielki talent do potęgowania mojej/Twojej winy. to, że wolę noc niż dzień. to, że nie lubię zapraszać słońca do pokoju. że nie lubię truskawkowych lodów, czy to, że wciąż kochałam inną osobę, nie Ciebie, mogło być problemem. rozumiem.

120.

nie wiem czy chcę być sobą teraz. nieproporcjonalnie wiele spraw zawalam w porównaniu do sukcesów. może po prostu nie umiem z kim innym. bo z Tobą było bezpiecznie i z miłości wszystko. chyba bez Ciebie nie mogę uwierzyć w szczerość uśmiechów, w pocałunki, przytulanie, przyśpieszone bicie serca i kochanie. zrobiłbyś to i pokochał mnie znów?

26.12.12

119.

może po prostu szybko przyzwyczajam się i zaczynam kochać ludzi, którzy choć w małym stopniu czują to samo do mnie. może po prostu jeżeli ktoś okaże mi choć trochę miłości ja zaczynam kochać naprawdę i mocno, bo jestem cholerną desperatką i brak mi jej tak cholernie mocno.
żarty już nimi nie są. to już więcej nie mnie nie bawi, wiesz.
niespodziewany, wieczorny spacer był taki trochę przełomowy. zdałam sobie z czegoś sprawę. i chyba dobrze jest, bo czemu nie? nie odczuwam potrzeby szukania dziury w całym, żeby coś zniszczyć tak jak zazwyczaj to robiłam, może trochę nieświadomie. może jest mi zbyt trudno być tak długo szczęśliwą. nie wiem czemu, trochę mnie to przeraża. nie mam pojęcia co mam wtedy robić. po drugiej stronie wiem przynajmniej jak sie zachować. przyzwyczaiłam się do tych moich złychdlainnychdlamnienormalnych nastrojów. boję się ciągle uśmiechać, wiesz? żeby nie zrobić sobie samej nadziei. nadzieja to kurwa. a kurw się nie lubi.
i to szczęście wyciska mi łzy, bo wiem, że skończy się. jestem jednym, wielkim znakiem zapytania.
wiem tylko, że lubię Twój dotyk, łagodny taki, słodki. i ręce czasem błądzą Ci, a ja nie powstrzymuję, bo nie chcę.

25.12.12

118.

hey you, would you help me to carry the stone? open your heart, I'm coming home. i chcę Ciebie blisko, bliżej, tak żeby zabrakło tchu.

24.12.12

117.

'świąteczny post, pełen optymizmu, uśmiechu, zapachu mandarynek, blasku choinkowych lampek, widoku wielu pyszności, dźwięków ulubionych zespołów, radości z dzielenia się' i tylko troszeczkę mi dzisiaj smutno. takciutciut.

23.12.12

116.

klepsydra. wzruszasz ramionami, odchodzisz. co z tego? i tak nikt jej nie kochał.

115.

po wczorajszym dniu zostało wyraźne wspomnienie plamy na ścianie. nie panuję już nad niczym. zwłaszcza nad swoimi emocjami. i przyznałam to w końcu. nigdy nie przestałam. i może prościej będzie jeżeli przestanę wierzyć. że wszytko się ułoży, bo jeśli znów wszystko runie, będę tą kartą na samym dnie, przygniecioną przez inne. jestem podstawą. niby muszę być silna. a nie jestem. i nie wiem jak chce zacząć budować. brakuje ciepła Twych rozchylonych warg. bardzo.

22.12.12

114.

i wieczorem zasnąć nie mogę, bo nawiedzasz mnie. i głowę chowam pod pościelą, żeby za chwilę zabrakło powietrza. i przez moment cieszę się tym - bliskością granicy - potem testuję  sposób z dzieciństwa - robię 'okienko'. i wtedy wiem, że czasami panuję nad śmiercią. wiesz, lubię mieć ją blisko. jako wyjście awaryjne. tylko w tobie nadzieja. teraz chore serce otwieraj. bez znieczulenia.

19.12.12

113.

Ty lekko odsuwasz się, gdy ja chcę Ci zabrać wymyślony strach. masz usta pocięte chłodem zdań, czemu tyle między nami zła? pozwól mi pokochać znów. pozwól sobie. na mnie sobie pozwól.

17.12.12

112.

nie chcę przeżyć tego życia. chce egzystować gdzieś z dala od świadomości. gdzie będę mogła zachowywać się tak jak teraz, bo tam to będzie normalne. odpocząć od bycia żywą.

16.12.12

111.

struny z trudem głos wymuszają dzisiaj. oddech Cię boli jakbyś w krtani miał nóż. tęsknie za uczuciem. za czuciem. za czymkolwiek, co ogrzeje serce tęsknie. za Tobą. u boku. przy mnie. na mnie. za tym, że byłeś wszędzie. zawsze. i wybaczyłam Ci wszystko. więc wybacz mi też. bo rozpadam się. i rozpadnę się. z braku miłości. tej Twojej. 36 i 6 stopni Celsjusza, 70 procent wody i dusza, 5 litrów krwi, jedno serce ją tłoczy i jeden ty by to wszystko zjednoczyć.

14.12.12

110.

chcę kolejny tatuaż i woodstocku chcę. i chce ten wieczór spędzić z Tobą, a nie spędze. i czemu? powiedz, czemu jest tak ciężko? przecież nie tak być powinno. może przynajmniej pocieszę się spełniając swoje zachcianki i jutrzejszym wieczorem.
i rzygać mi się chce jak patrzę na te 2 cyfry.

12.12.12

109.

nie mogę na Ciebie liczyć. mimo, że teraz mówisz, że mogę. że zawsze.
zrobiłeś najgorsze co mogłeś zrobić. ze wszystkich najstraszniejszych rzeczy zrobiłeś tę, która mnie zniszczyła. odszedłeś bez słowa.
pozwoliłeś mi myśleć, że to moja wina.
i wiesz, nawet nie wiem czy mnie to zabolało. ten oddzielny przypadek. przyzwyczaiłam się do bólu. Ty mnie do niego przyzwyczaiłeś.
nie tylko mnie, bo przecież nie tylko mi zniszczyłeś życie prawda? masz już kilka takich sytuacji na koncie. nie wiem czemu ogniem traktujesz wszystko, czego się dotkniesz, ale nie zniszczysz mnie bardziej. nie da się, więc mogę porozmawiać. mogę powiedzieć Ci. mogę sobie na to pozwolić.
mocniej zabiło serce i już pierwsza łza popłynęła od rana. nie tak jak zwykle pod wieczór, kiedy to naciskają na mnie wspomnienia. truciznę pompują do serca. i zabijają powoli. żeby było dokładnie. i dobrze to robią. sprawnie. nie pierwszy raz już.
i zakładam dobrą maskę. i oni nie widzą. nie słyszą.

6.12.12

107.

even though you broke my heart. and killed me. and tore me to pieces. and threw every piece into a fire. piosenki przemawiają za mnie dziś. jak zawsze muzyka odnajduję ten jeden malutki punkcik. dla innych może niedostrzegalny. ale słowa zawsze go znajdą. odpowiednie słowa. takie najprawdziwsze. najszczersze. te, które mogą zadać ból bardziej niż gest. chociaż brak odpowiedzi na moje pytania też bolał. spuszczanie wzroku. udawane uśmiechy. wzruszanie ramion. fałszywe gesty miłości. fałszywa wiara.
naprawdę potrzebuję to usłyszeć. pozwolić prawdzie w końcu mnie odnaleźć. ale nie mam jak. i to nie ustąpi. stos chusteczek będzie się piętrzył. koszmarów będzie przybywać. to w końcu zje mnie od środka. nie pozostawi nic. będe tylko pudełkiem na duszę. albo duszą bez pudełka. zależy jak bardzo ci nie zależy. 

106.

Kocham jeden za dwoje
Słońce po niebie księżyc po niebie
Gwiazdy po niebie chmury po niebie
Wszystko spoczywa na mojej głowie

Musisz mi pomóc musisz mi pomóc
Swoją miłością musisz mi pomóc
Musisz pokochać mnie więcej
Bliżej wyciągnąć kochane ręce
Musisz

Sam nie podołam sam nie dam rady
Unieść tyle miłości
Księżyc i gwiazdy chmury i słońce
Lody wciąż łamał ciągle i ciągle
Sił mi brakuje o pomoc proszę

Musisz mi pomóc musisz mi pomóc
Swoją miłością musisz mi pomóc
Musisz pokochać mnie więcej
Bliżej wyciągnąć kochane ręce
Musisz

Musisz mi pomóc musisz mi pomóc
Swoją miłością musisz mi pomóc
Musisz pokochać mnie mocniej
Żebym się nie mógł w głęboką wodę
Rzucić

__________________________



Sił mi brakuje.

4.12.12

105.

w tobie codziennie coś umiera. ktoś bradzo mądry powiedział to mi. ktoś kogo bardzo kocham. ktoś kto wie, czego chcesz lepiej niż ty sam. poza kontrolą widzę kres skoro ciebie nie ma obok, nie ma łez, nie ma słów, które bolą. brak słów chyba boli bardziej niż te najgorsze. te z tych, które wypowiada się, żeby zranić. brak okazauje się być jeszcze gorszy.
i wiesz, zastanawiam się nad tym co oni sądzą. czemu tak się zachowuję. myślą, że to moja wina. może mają rację. może spodziewałam się od ciebie dużo za dużo. oddałam ci tę resztkę siebie, ledwo posklejaną. delikatną. sądziłam, że może spróbujesz mnie naprawić. że dasz mi miłość, oparcie i zaufanie, którymi dam radę się na powrót posklejać. zamiast tego rozszarpałeś te resztki. teraz nie posklejam tego nawet najlepszym klejem, którego producent obiecuje cuda. nie mam już na czym budować. 
mimo wszystko wiem, że ja mam czyste sumienie. a ty co możesz powiedzieć skoro dawno wyszło na jaw kto ciągle udawał, no a kto się, kurwa starał?
o jeny. lista odtwarzania znowu mi to robi. listopad. ta piosenka zawsze mnie kruszy, łamie, dobija. jest piękna. wywołuje najbardziej skryte lęki. i znów płaczę. jak bardzo chciałabym wsiąść w autobus i pojechać gdzieś. oprzeć głowę na szybie, poczuć jej chłód. gdzieś uciec. chociaż na chwilę. i chyba to zrobię. 
odczuwam potrzebę bycianiebycia. chciałabym nie dawać krzywdzić się tak łatwo. ale gdybym tak wtedy zrobiła, w ogóle bym ciebie nie miała. a tak nie mogłoby być. nie mogłabym tak. nie wytrzymałabym. nie ocalają mnie noce płaczu i modlitwy. 
masz rację z tym, że cały ten ból nie ma ujścia. masz rację z tym, że wszystko trzymam w środku. masz raczję. tam już nie ma miejsca na więcej. zaczynam wariować, wiesz? masz rację, chciałabym przestać być.




przepraszam, kocham cię.

3.12.12

104.

you’re poison running through my veins.

103.

jak dobrze jest poczuć uśmiech. jak posiedzieć i czuć coś. coś dobrego. coś co cię przytula. ogrzewa. zostaje.
i to nie jest miłość życia, to przyjaciel

30.11.12

101.

-powinnaś iść do psychiatry.




lekarz rodzinny bez słów rozpoznał. że nieszczęśliwie zakochana pewnie. że na badania wyśle. że tu potrzebny ktoś. i że ktoś zranił.

29.11.12

100.

ładna, okrągła liczba. tu nic nie jest ładne ani okrągłe. wszystko ma ostre końce, którymi się kaleczę. i już chyba przywykłam do tego rodzaju bólu. do zostawiania. do zapominania. o mnie. o chwilach. o momentach, które chcąc nie chcąc zmieniały życie w mniej lub bardziej kolorowe.
serce wolno bije, ono też już zmęczone. odchodzeniem. unikaniem. rady sobie nie daje. do lekarza idzie.
a ciebie to nic. nicanic. nic i ani trochę. a chciałabym, żeby coś. żeby coś i trochę więcej.
głowa też codziennie cierpi. z przemęczenia padam. z niechęci. z braku. a za każdym razem to samo. nie ma się czego złapać. do czego przyczepić. chyba, że do miśka, który schowany przez mamę zniknął gdzieś. ale trzeba go znaleźć. a nie wiem czy chcę. nie wiem czy chcę tyle wspominać znów. tyle cierpieć czy chcę.
myślałam, że to minie. że jak usunę numer, to nie będę pamiętać, żeby sprawdzić czy żółte słoneczko się świeci. czy opis masz znów jakiś dwuznaczny. czy na wyświetlaczu pojawi się komunikat jedna nowa wiadomość. ale nie sprawdzę, nie mam jak.
nie pojawi się, bo żeś tchórz i tyle.
i tyle.

99.

żałowanie.

27.11.12

98.

-chcesz iść na wesele z chłopakiem? (pyta mama)
-a ja mam chłopaka? 
-no nie.
-no właśnie.



odpowiadam i znów się rozpadam. nikogo nie mam.

97.

wady byków często wynikają z ich zalet doprowadzonych do skrajności. aż chce się uwierzyć, że wybuchowy temperament, łatwość popadania w skrajności, silne odczuwanie jest spowodowane tym w jakim okresie roku się urodziłam. myślę, że maj to dobra pora na urodziny nie licząc tego wszystkiego. kolejny dzień olewam obowiązki i siadam przy biurku z kawą, sokiem z kaktusa, holenderskimi ciasteczkami, paluszkami i przyglądam się chusteczkom walającym się po pokoju przypominającymi mi o tym całym smutku, który aż musi znaleźć ujście w łzach i czerwonym nosie. w głośnikach słyszę porcupine tree – heartattack in a layby. ostatnio mam wielkie zapotrzebowanie na wchłanianie każdej nuty z tylu ich piosenek. odprężają mnie. wyobrażam sobie ich w lesie, we mgle, gdzie kurz błyszczy i mieni się. i wszystko jest takie piękne i melancholijne. ten utwór wprowadza mnie w stan jakiegoś transu, z którego trudno się wyrwać. chcę się tego słuchać i słuchać. i zatracać się i zatracać. lighting up a smoke. I've got this feeling inside me. don't feel too good. mylą mi się imiona. chcę powiedzieć jego, a mówię twoje. nie jest to dobre. muszę znowu się przestawić. byłam taką idiotką wierząc, że jesteś taki jakim wydawałeś się być. nic mi po tobie nie zostało, oprócz cieni pod oczami. nie chcę już więcej przez ciebie płakać. nie chcę ciebie więcej. wiem, że to nie byłoby dobre. bo ty nie dajesz mi miłości, nigdy nie dawałeś. nie ty. może tym razem będzie inaczej, może znowu ją dostanę. od kogoś innego. nie ciebie. i chyba nawet nie cierpię już tak bardzo jak wtedy, kiedy wszystkiego co twoje pragnęłam tak mocno. twojego uśmiechu, pocałunku, dotyku. nie chcę już tego od ciebie, rozumiesz? nie chcę od ciebie. od kogo innego chce. do kogo innego chce czuć. kogo innego chce dotknąć. komu innemu mówić. z kim innym marnować minuty. motor window wind. I could do with some fresh air. can't breathe too well.

26.11.12

96.

przechodzę przez piekło codziennie czekając na niemożliwe. chcę cie z powrotem. ale inaczej. nie bądźmy dziećmi tak jak kiedyś. minęło wiele miesięcy odkąd mogłam pozwolić sobie na twój dotyk na mojej skórze. wiele miesięcy odkąd mogłam usłyszeć słowa kocham cię. od kiedy mogłam pozwolić sobie na zapomnienie o wszystkim w twoich ramionach. zrobiłam błąd. ostrzegałeś mnie. nie posłuchałam. jak małe dziecko, gdy zobaczy nową, świecącą, ciekawą zabawkę, zostawia starą, tak ja odeszłam, żeby doświadczyć czegoś nowego i wrócić. mógłbyś powiedzieć, że jeżeli przez pewien czas zależało mi na kimś bardziej to nie mam po co wracać. że stara zabawka wylądowała w koszu, lub została podarowana innemu dziecku. ale proszę, nie mów tego. samolubnie chcę cię z powrotem. chcę cię z powrotem. bardzo. chciwie. koniecznie.

95.

oh, you think you know me? i need you. i need this. i need your touch. you don't know anything, baby.



nie wiem dlaczego chciałam to napisać po angielsku, nic już nie wiem. 

23.11.12

94.

2 miesiące temu, kiedy data przeskoczyła z 22 na 23 leżałam z tobą i wyznawałam ci miłość. a ty całowałeś mnie i przytulałeś jak gdybyś za nic w świecie nie chciał mnie stracić. twój szept tulił mnie do snu, dłoń delikatnie gładziła plecy. nie chciałam, żeby to się skończyło. ty tego nie chciałeś. rozmawialiśmy o przyszłości jak gdyby wszystko było możliwe. jakby nic nam nie stało na drodze do bycia szczęśliwym. a teraz okazało się, że ty byłeś przeszkodą od samego początku. jak to brzmi? może znowu za bardzo chciałam. za bardzo się nastawiałam. jak pech to mój. jak zawsze.


nadal.


19.11.12

93.

dziękuję za uratowanie tego nędznego dnia, przyjacielu. chociaż nadal ledwie stąpam. na dowód mogę pokazać moja zdarte pięty, ponieważ te słowa nie miały być tylko metaforą. zamykam się w pokoju i żyję 'sons of anarchy'. od początku postanowiłam wszystko przeżyć jeszcze raz. ale boli, że główny bohater, to trochę taki ty. boli, że ten w końcu zrozumiał, a ty nie.

18.11.12

92.

nie wiem co jest nie tak. ja po prostu przestałam umieć cieszyć się życiem. znudziła mi się ta cała szopka z radością. nie chce mi się niepotrzebnie wysilać na uśmiech. w którymś momencie pękłam, ale nie mogę sobie przypomnieć, w którym. brakuje mi stałego punktu. brakuje mi kogoś z kim mogę siedzieć godzinami i nic nie mówić, siedzieć wtulona i czuć ciepło tej drugiej osoby. oczywiście, że przyjaciele są. ale to nie o to chodzi. nie o tego rodzaju bliskość mi teraz chodzi. kocham ich, ale to nie tego rodzaju miłości teraz potrzebuję. ciągle spadam i już nie wiem jak się podnieść. a za każdym razem boli coraz bardziej, za każdym razem trudniej się wstaje. i już nawet nie robię tego dla siebie. gdyby ich nie było nie miałabym po co.
chciałabym spojrzeć w twoje oczy i dostrzec w nich to, co jest dostrzegalne w moich, kiedy w nie patrzysz. ale tego nie widzę. chciałabym powiedzieć 'kocham i jestem szczęśliwa'
ale to nie byłaby prawda. chciałabym znaleźć swoje sacrum. 

91.

zniszczyłeś i odszedłeś. dziękuję, bo sama do takiego stanu bym się nie doprowadziła. gratulacje. 

14.11.12

90.

nie mówimy już tym samym językiem. w ogóle nie mówimy. zanikamy. nadajemy tylko czasami słabe sygnały, że jeszcze żyjemy. nie tego chcę. zależy ci na mnie na tyle, żeby mnie zawrócić z mojej wędrówki do miejsca, do którego nieświadomie zmierzam od samego początku? widziałam dziś miliony żółtych, rozszerzonych źrenic. patrzyły się na mnie, a ja widziałam w nich nienawiść. one nianawidziły mnie i nie mogłam uciec, nie moglam się schować. były też po drugiej stronie, chociaż nie powinny. wiesz co to było? kwiaty na pościeli. tak wszystko się przeobraża. wcale nie jest lepiej. i nie będzie.

13.11.12

89.

rogucki po raz kolejny wyciska mi łzy. naprawdę myślałam, że może się uda. ale jak to w moim życiu bywa - byłam zastępstwem. kimś, do kogo można wracać i odchodzić. kimś, z kim się nie jest, ale się bywa. dławi mnie tlen.

12.11.12

88.

1. porozmawiać z tobą, szczerze powiedzieć co mi leży na sercu, wylać wszystkie żale, pocałować z nienawiści i miłości. 2. porozmawiać z tobą (nie tobą, tobą), przeprosić, usiąść, zapalić, poprzebywać, bo nie chcę się przyznać, ale brakuje mi tego wszystkiego. 3. porozmawiać z tobą (nie tobą i tobą, tobą), wyjaśnić sobie wszystko. 4. stracić. 5. zawalczyć. 6. przegrać. 7. rozpaczać. 8. kochać. 9. zastanowić się. 10. zakończyć/zacząć.

87.

i to nie jest tak, że nie chcę. nie jest też tak, że chcę na pewno. utknęłam gdzieś między decyzjami i nie mogę się ruszyć. wiesz jak to jest kiedy nie możesz się zdecydować, aż wszystko narasta i zgniata cie. w końcu wybuchasz i burzysz mury, ale burzysz też wszystko inne.

11.11.12

86.

sobota zygzakiem odeszła. niedziela z uśmiechem powitana po raz pierwszy odkąd wpoiłam sobie, że bez ciebie nie będzie dobrze. ale żyję. ciebie nie ma, a ja żyję. brawo dla mnie - powykręcanej z tęsknoty. 

7.11.12

85.

spowolnione rozumowanie, luki w pamięci, drobne epizody świadczące o chorobie psychicznej. taką przyszło mi cenę płacić za chwilę radości. i chyba chce się pogodzić.

5.11.12

84.

teraz już wiem. wyrzuciłeś mnie z siebie całkowicie. a ja czepiam się rękami i nogami, żeby tam pozostać. żałosny ze mnie, spragniony insekt. dlaczego zawsze muszę się uzależnić? dlaczego nie umiem pozostać przy zdrowych zmysłach? brakuje mi wszystkiego. 

4.11.12

83.

i mocniej zanim stracę oddech, napiąć się, wypełnić ogniem. zmieniam w żywą się pochodnię. mocniej żyję, czuję mocniej pragnę, ale więcej płacę, płonie wszystko czego dotknę. do kieszeni ładuję cały strach, ból, rozgoryczenie. z nadzieją, że zapomnę je wyciągnąć do prania i się spiorą i nie będzie można nic z nich odczytać. nikt się nie dowie znajdując później ten list w kieszeni. i będzie, że próbowałam. próbowałam powiedzieć co mnie boli, co zniża mnie do poziomu mchu, co sprawia, że chce zniknąć jak zeszłoroczny śnieg. nikt nie potrzebuje kolejnego marudzenia, narzekania, istnienia. z każdym dniem wysuwam się naprzód do końca. nawet sama nie potrafię tego pojąć. jak ma to zrobić ktoś inny? jak ma mi pomóc? maybe there won’t be happy endings, but now when I can breathe, when I can still feel the wind. maybe you don’t have to explain to me, just let me be in wonder in this concept of things. trzeba znaleźć powód, dotrzeć do początku tego stanu. nie pamiętam początku, był zbyt dawno. wspomnienie się zatarło, zapomniane odeszło, wyparte przez inne coraz to bardziej pozbawione barw poddało się. i kiedy słyszę, że będzie lepiej - nie wierzę. rzygam radością cudzych oczu. nie rozumiem już szczerych uśmiechów. niewydane pieniądze na koncie, niewydane pieniądze na pks, niewydane spojrzenia oddania. nie odwzajemnienie boli, wiesz. i każda dobra chwila traci znaczenie, kiedy wieczór cie dopada. kiedy przemyślenia znów niszczą ci psychikę. kiedy tylko marzysz o dość dobrym powodzie. i przyjaciele cie trzymają tutaj, w tym miejscu, w którym sam nie chcesz być. ale jesteś, dla nich. żebyś mógł widzieć ich twarze, śmiejące się z żartów, które tylko wy rozumiecie, gotujące makaron ze szpinakiem, siedzące na molo popijające tanie piwo, odpalające kolejne papierosy. ty sam raczysz się czymś więcej, bo dla ciebie to za mało, niewystarczająco. chcesz coś przeżyć, zapomnieć, wczuć się w swoją paranoję, którą codziennie żyjesz. zapach się ulotnił, oto ogień strawił w nocy wszystko. sterta serc, pogorzelisko. a twoje niebieskie oczy, blond włosy i pełne usta wcale nie pomagają. twoje spojrzenie, z którego nie mogę odczytać miłości wcale nie pomaga. twoje unikanie moich uczuć wcale nie pomagają. twój brak odpowiedzialności za to, co oswoiłeś wcale nie pomaga. nic nie pomaga. odwracanie wzroku od tragedii. nie ma kontroli, nie ma części stałych. ciszą potrafisz zabić. ciszą dobijam się. rozgoryczenie wokół. przez moje intensywne wspominanie na ścianach można nawet zobaczyć niektóre fragmenty, w mojej głowie są tak intensywne, że wszędzie to widzę, wszędzie to czuję. nie zdołam uciec. a konsekwencje? nie radzę sobie z niczym. poprzewracało mi się w głowie i nie zdołasz z powrotem poskładać wszystkiego w całość. zawsze zostanie ślad. nie ważne jak bardzo byś tego pragnął. zresztą i tak nie będziesz. zostawiłeś mnie z tym spojrzeniem. powinnam czekać na jutro, ale nie chcę jutra. będę musiała udawać, że wszystko jest w porządku. będę musiała zamówić kolejną maskę, ta którą mam teraz zaczyna się psuć. będę musiała udawać, że przejmuję się ocenami, że to dla mnie bardzo ważne, żeby w tym roku dobrze wypaść. a wiesz co jest dla mnie ważne? to żebym miała stabilizacje. płaszczyzne, która nie będzie zachwiana, która nie pęknie i na której zmieszcze się też ja, nie tylko wy. from time to time I lie. you know I do. from time to time I'm there. then I cry. then I want to die. ciekawie i barwnie przedstawia się moja przyszłość, ponieważ wszyscy będziemy kiedyś szczęśliwi. tak bardzo nie wierzę w to, co przed chwilą napisałam. widzę czarną plamę, a nie świetlaną przyszłość. jestem przerażona. to jest najgorsze - sama w siebie nie wierzę, sama nie wiem, co zrobię za minutę. when I'm there I want to die. baby please don't ask me why. when I'm there I feel so safe. that's the only way. 

3.11.12

82.

dobry opierdol zawsze w cenie. tak poza tym to chyba znowu się nie doczekam. nie umiem sobie nawet w głowie poukładać tego, co zamierzam powiedzieć. serce mi bije, żołądek się ściska. myśli próbuję zabijać czytaniem, ale zdarza się, że muszę czytać jeden tekst kilka razy, bo za nic nie wiem, co właśnie przeczytałam. nie sądziłam, że nawet jak Cie nie ma to potrafisz wzbudzać we mnie takie emocje. stoję na przegranej pozycji od samego początku. kiedy to przez zdradzanie sobie różnych rzeczy, lekkich rozmowach o rzeczach nieistniejących, sekundowych dotyków, które mogły sprawiać wrażenie, że w ogóle nie miały miejsca, ale czułam na sobie ten dotyk jeszcze długo, ale tego już nie wiesz. i nie dowiesz się. od początku nie chciałeś miłości. nie chciałeś miłości. to co ja tu nadal robię?

81.

dławię się niedorzecznością sytuacji. 

1.11.12

80.

dałam broń do ręki i jak głupia patrzyłam z niedowierzaniem jak kula przechodzi przez serce zostawiając plamę na koszulce. strużka niepotrzebnego odczuwania.

79.

'Seems like it was yesterday when I saw your face
You told me how proud you were, but I walked away
If only I knew what I know today
I would hold you in my arms
I would take the pain away
Thank you for all you've done
Forgive all your mistakes
There's nothing I wouldn't do
To hear your voice again
Sometimes I wanna call you
But I know you won't be there
I'm sorry for blaming you
For everything I just couldn't do
And I've hurt myself by hurting you
Some days I feel broke inside but I won't admit
Sometimes I just wanna hide 'cause it's you I miss
And it's so hard to say goodbye
When it comes to these rules.
Would you tell me I was wrong?
Would you help me understand?
Are you looking down upon me?
Are you proud of who I am?
There's nothing I wouldn't do
To have just one more chance
To look into your eyes
And see you looking back
I'm sorry for blaming you
For everything I just couldn't do
And I've hurt myself
If I had just one more day
I would tell you how much that I've missed you
Since you've been away
it's dangerous
It's so out of line
To try and turn back time
I'm sorry for blaming you
For everything I just couldn't do
And I've hurt myself by hurting you'

brakuje.