27.1.14

214.

Balansuje w przekonaniu, że panuję nad tym. A tak poza tym to w głowie  mam najbardziej psychodeliczne obrazy jakie kiedykolwiek widziałam. I składają się w mój cały świat zamknięty w śnieżnej kuli, którą codziennie przemierzam i sprawdzam czy jest szczelna. Przyda się dodatkowa ochrona jeśli już tu jesteś.

20.1.14

213.

Może już nie jestem trucizną, ale za to ostrym bólem w Twojej klatce piersiowej. Jestem Twoją chorobą, czymś co powinno się wyciąć, ale już jest za późno. Zagnieździłam się i lepiej nie ryzykować. Ale będę się rozrastać, wiesz. Chyba jesteś masochistą.

19.1.14

212.

Słucham CC. I jedno zdanie jest ponad resztą. Child I will hurt you. I tylko błagam, żeby to się nie okazało prorocze. Nie chcę więcej być trucizną. Najłatwiej przychodzi mi być Twoim uzależnieniem. I niech na tym się skończy, bo to nie musi być złe.

13.1.14

211.

I nie powinieneś słuchać. Powinieneś patrzeć. I tak będę bała się mówić. I tak będę bawić się bransoletkami. I tak będę uciekać. Mimo, że już nie muszę to nie potrafię inaczej. Przyzwyczajenie. Obrona. I nie zdajesz sobie sprawy ile tak naprawdę chcę powiedzieć. Jak bardzo chcę to z siebie wyrzucić, ale nie mogę. Zbyt duże natężenie bólu w jednej chwili. I tylko pisać o tym umiem. W trzeciej osobie, bo przecież się nie przyznam. I tylko palce mnie zdradzają, ale możesz to podpisać pod stres i olać.

12.1.14

210.

Chcę tego wszystkiego. Chcę planować, chcę realizować. Nie chcę więcej zastanawiać się co dalej. Jeżeli nie będę miała pojęcia, Ty mną pokierujesz. Nawet nie wiesz jak bardzo czasami jest mi to potrzebne. Poprowadzisz mnie i przytrzymasz za rękę. Jak będę się bać - przytulisz. Przetrwamy.