24.2.13

145.

najgorzej jest, kiedy wiesz, że miałeś przy sobie miłość swojego życia i wypuściłeś ją z rąk. tak po prostu. jakby nic nie znaczyła. a znaczyła wszystko. teraz nic nie ma znaczenia, bo miłości nie ma.

15.2.13

143.

dlaczego przewijają mi się przez głowę obrazy rozlewanej krwi, stłuczonych butelek, zniszczonych korytarzy, bosych stóp biegnących po autostradzie uciekających nie wiadomo dokąd? to chyba nie miało miejsca.
już niczego nie jestem pewna, nie ufam sama sobie. nie potrafię sobie przypomnieć, czy to aby na pewno sen, czy może prawda. po chwili dochodzę do wniosku, że na pewno sen, ale wątpliwości są, chociaż już zdecydowałam. boję się o siebie. boję się o to co mam w sobie. boję się, że może to doprowadzić do czegoś chcianegoniechcianego, a wtedy nie będzie odwrotu.
a teraz wszystko widzę w ciemnych barwach i podoba mi się to. podoba mi się to, że boso uciekasz pośród kilku świateł. podoba mi się tło z tych potłuczonych butelek i zniszczonych korytarzy. podoba mi się perspektywa ucieczki z tego miejsca. z małej chmury duży deszcz.
hej, pewnie nawet nie zdawałeś sobie sprawy, że tak mnie spierdolisz kiedy odejdziesz hm? teraz dobrze Ci, bo nic nie wiesz. ale dowiesz się kiedyś tam i może przemyślisz to, za kogo chcesz być uważany, a kim naprawdę jesteś. bo nic nie jesteś wart, nic. a ja teraz nienawidzę Cię ze wszystkich sił i brzydzę się Tobą. masz błękitne oczy, a ja nie tych szukam, nie tych pragnę.

10.2.13

142.

zabieram książkę i znowu znikam. znowu może uda mi się zapomnieć. ale noc przypomni, jak zawsze. już nie pamiętam jak to jest przespać całą noc bez budzenia się z koszmaru i rozpaczliwego łapania powietrza. bez powtarzania sobie sobie jak mantry, że to tylko sen. bez zastanawiania się czy coś rzeczywiście się stało, czy może znowu pomyliłam jawe ze snem.

8.2.13

141.

byłoby prościej gdybyś był przy mnie. byłoby dobrze. w końcu.
jestem cieniem człowieka, którym kiedyś byłam. mogę się wtopić w tłum i nikt już nie zadaje tamtych pytań. nikogo nie interesuje moje dziwaczne zachowanie. moja lekkomyślność, nieopanowanie. moje płynące łzy nawet nie robią wrażenia, kiedy szybko je usprawiedliwię zmyślając powód, który łatwo zrozumieć i zaakceptować.
ignorując fakt, że tracę rozum poprzez stwierdzanie, że to na pewo nie moja głowa pokazuje mi te obrazy sama z siebie tylko na skutek rzeczy wykrywalnej we krwi.
kiedy się pozbieram i pozwolę sobie zakochać się w kimś innym?